Najpierw następują pewne zmiany skórne; pojawiają się guzki, owrzodzenia, plamy, a skóra staje się sucha i łuszczy się. Potem następuje uszkodzenie nerwów, czego objawem jest utrata czucia i osłabienie mięśni. Kiedyś nazwa tej choroby wywoływała panikę, gdyż była nieuleczalna, a dzisiaj, na szczęście nie jest już tak bardzo groźna. Trąd jest bowiem infekcją bakteryjną skóry, śluzówek, oczu lub nerwów. Choć trąd nie jest już tak zaraźliwy, jak przed wiekami, nadal występuje na ziemi, głównie w Indiach oraz Indonezji.
+Veni Sancte Spiritus! 6 nd zw rok B 11 lutego 2024
Kpł 13,1-2.45-46; Ps 32; 1 Kor 10,31-11,1; Mk 1,40-45
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Nim zatrzymamy się na niezwykłym spotkaniu Jezusa z trędowatym, o czym opowiedziała dzisiejsza ewangelia, pragnę przywołać pewną sytuację, którą przekazało zdjęcie młodego mężczyzny. Działo się to w Londynie na moście, gdzie nieznany bliżej młody człowiek usiłował popełnić samobójstwo. Nie uczynił tego tylko dlatego, że ludzie okazali mu czynne zainteresowanie. Co przez to rozumiem? Zdjęcie obrazuje mężczyznę, którego twarzy nie widać, bo stoi za barierkami mostu. Ale widać jak jest usilnie ściskany przez kilka osób. Pierwszy mężczyzna, który go obejmuje za głowę i bark ma okulary i mówi coś do niedoszłego samobójcy. Ktoś inny trzyma go z drugiej strony. Na wysokości nóg, zza barierek wyciągają się ręce (nawet nie wiadomo czy mężczyzny czy kobiety, bo w rękawach bluzki) i mocno trzymają nogi mężczyzny. Poza tym, został już opleciony sznurem, który również mocno wpina się w jego koszulę.
Mężczyzna ocalał. Dlaczego? Bo ludzie okazali mu serce. Co robili? Przez godzinę, nim nadeszła specjalistyczna pomoc, na zmianę przypadkowe osoby tuliły go, trzymały mocno, i rozmawiały. Starały się na pewno odnajdywać różnorakie ważna słowa, aby wzbudzić w nim motywację życia. Z bezinteresownością, troską, zaangażowaniem i pewną determinacją oddali mu siebie. Za darmo. Bez oczekiwań na jakiekolwiek uznanie. Na zwrot kosztów. Na oklaski.
Współczesnym trądem jest obojętność. Brak rzeczywistych relacji z ludźmi obok nas. Co jest tego przyczyną? Pewnie jest ich kilka. Przypuszczam, że jedną z pierwszych jest ogłupiające uzależnienie od zalewu nadmiarem informacji z internetu, najczęściej w formie ręcznego komputera. Popatrzcie na ludzi w tramwaju czy w autobusie albo chociaż na przystanku. Nieumiarkowanie, chciwość nowinek, szukanie rozrywki za wszelką cenę. I niejednokrotnie oderwanie od myślenia o ludziach, którzy naprawdę mnie potrzebują.
Jezus uzdrawia trędowatego. To pierwsza taka ewangelijna historia opisana przez św. Marka. Jak pamiętamy, ten ewangelista był uczniem św. Piotra Apostoła. Jeśli więc Marek pisze o zbawczym spotkaniu Jezusa z trędowatym już na wstępie swej ewangelii oznacza to, że dla św. Piotra ta historia miała fundamentalne znaczenie. Dlaczego to takie ważne?
Trędowaty jest człowiekiem bardzo ciężko chorym, odrzuconym przez społeczeństwo ze względu na śmiertelność swej zakaźnej choroby. Jego dramat jest pogłębiony o to, że jest on rytualnie nieczysty i nie wolno mu wejść do świątyni, aby się pomodlić w mieszkaniu Boga. Prawo nie chroniło jego, ale wspólnotę przed nim. Tymczasem ten trędowaty łamie zakazy oraz naraża się na odrazę, którą od dawna wzbudza jego widok. Ten mężczyzna pada na kolana przed Jezusem, czym wyznaje nie tylko prośbę o pomoc, ale również cześć. Trędowaty jest dwojako dojrzałym człowiekiem; po pierwsze, mówiąc do Zbawiciela: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” pozostawia Jezusowi wolność. Po drugie, on nie prosi Jezusa o uzdrowienie, ale o oczyszczenie. Jaka różnica? Ta, iż jemu bardziej niż na uwolnieniu od choroby zależy na możliwości brania udziału w kulcie Boga w świątyni. Chrystus Pan okazuje swoją miłość w mocy uzdrowienia i oczyszczenia równocześnie. Wyciąga rękę i bez odrazy dotyka trędowatego. Miłość odnawia człowieka. Miłość Jezusa uzdalnia do odnowy zwanej świętością. Pozwolisz Jezusowi dotknąć swego trądu?