Po operacji usunięcia guza mózgu na sali zabiegowej nie było już pacjenta. Zabrano go na intensywną terapię. Operacja trwała 32 godziny. Na podłodze położyło się na plecach, w lekarskich fartuchach dwóch chirurgów. Leżeli i patrzyli w sufit. Jeden z nich wzniósł palce prawej dłoni w geście Victorii. Te trzydzieści dwie godziny były czasem absolutnej służby ratowania życia i zdrowia chorego.
+Veni Sancte Spiritus! 2 niedziela Adwentu C 4 grudnia 2022
Iz 11,1-10; Ps 72; Rz 15,4-9; Mt 3,1-12
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Adwent jak żaden inny okres liturgiczny kładzie akcent na czas. Ustawia chrześcijanina do szczególnego podejścia do historii, teraźniejszości i przyszłości. Można bowiem Adwent przeżywać trojako: najpierw historycznie, patrząc na wydarzenie zbawcze – przyjście Syna Bożego na świat przeszło 2000 lat temu, a zarazem wejście Boga jako prawdziwego człowieka w historię ludzi. Następnie apokaliptycznie czyli oczekując przyjścia Chrystusa Pana na końcu czasów. Wreszcie aktualnie czyli uświadamiając sobie, że Bóg przychodzi do mnie każdego dnia i pragnie prowadzić drogą zbawienia. Dlatego Adwent to szkoła przeżywania czasu. Uświęcania oczekiwania na Boga. Uwrażliwiania na bliskość Boga, który się udziela i przychodzi w słowie i drugim człowieku. Oczekiwania, które nie jest bierne i leniwe; przeciwnie, czuwa, czyli spokojnie rozgląda się i waży, gdzie Bóg mnie obdarza miłością i gdzie dostrzegam jej deficyty. Adwent to takie przeżywanie czasu jak oczekiwała Maryja w Nazarecie, a potem w Kanie, gdzie Bóg chce, bym dyskretnie spoglądał na bliźnich, a tam, gdzie zobaczę cierpienie i potrzebę potrafił mądrze pomóc.
Minęło 168 godzin, 10 080 minut. To miara czasu, który upłynął w pierwszym tygodniu Adwentu. Nie chodzi o rozliczenie, jak go przeżyłem. Nie chodzi o łapanie się za głowę, że to tak szybko. Rzecz dotyczy zapraszania Boga w przestrzeń mojego czasu na co dzień przeżywanego bez Niego. W te sfery, który mi się wydają całkiem do Pana Boga nie przystające np. moje rozmowy w pracy, moje prowadzenie komunikacji z innymi na czacie internetowym, moja toaleta, mój wypoczynek czyli spędzanie czasu wolnego.
Słowo Boże cofa nas dzisiaj do Adwentu historycznego. Rysuje nam obraz oczekiwanego Mężczyzny Wyzwoliciela. W księdze Izajasza od początku podawana jest pierwsza tkanka Jego tożsamości: Wyrośnie różdżka z pnia Jessego. On będzie pochodził z pokolenia Jessego, czyli królewskiego rodu Dawida. On będzie człowiekiem oddania się i szczególnej wspólnoty z Bogiem: spocznie na niej :[„odrośli” z korzeni Jessego] Duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej. Słowo mówi, że nie będzie to fałszywy sędzia, który „sądzi z pozorów”, ale będzie Sędzią sprawiedliwym. Wedle psalmu 72, oczekiwany Mąż Boży przyniesie pokój i wyzwoli biednych, których ocali od śmierci. Wedle św. Pawła, oczekiwany Mesjasz jest Dawcą cierpliwości i pociechy. Dlatego adresaci listu Apostoła, Rzymianie powinni żywić te same uczucia względem siebie. Tłumaczenie mówi, że lepszym słowem niż uczucie jest myślenie. Tak więc Apostoła zaleca, aby myśleć jak Chrystus.
Jan prorokuje nad Jordanem zapowiadając Oczekiwanego. W Izraelu od czterystu lat nie było proroka. „Chrzciciel” jest uosobieniem nowego Eliasza, co zewnętrznie zapowiadają jego bardzo skromne odzienie i pokarm, a co można zrozumieć dzięki jego jednoznacznemu nawoływaniu do nawrócenia. Nie pieści swoich słuchaczy łagodnymi określeniami, ale potrafi im powiedzieć, że są „plemieniem żmijowy”. Wedle pisarzy antycznych jak Sofokles czy Herodot, żmija była symbolem spiętrzonego zła – zagryzała swego partnera niedługo po zapłodnieniu, a potem była zagryzana przez swoje dzieci.
W drugą niedzielę Adwentu warto odświeżyć w sobie obraz Oczekiwanego Boga. Czy ja naprawdę czekam na Boga, który mnie kocha, bo mówi mi prawdę, czasem niełatwą? Czy czekam na Boga, który stawia mi wymagania? Czy wiem, na kogo czekam?