17 niedziela zwykła B

+Veni Sancte Spiritus!
17 nd zw B

J 6,1-15

29 lipca 2018

Każcie ludziom usiąść

Rysunek satyryczny, który niedawno widziałem przedstawia dwie rybki w okrągłym akwarium. Ten szklany wazon z wodą i rybkami stoi na palniku kuchenki
elektrycznej. Nad jego otwartym daszkiem uśmiechnięty kot swoją łapą wsypuje pieprz. Rybka mówi do drugiej A ty myślałeś, że on nie jest do nas przyjaźnie
nastawiony… Pozory bywają zgubne. Uśmiech i karma niekoniecznie wyrażają, co naprawdę znaczyć powinny. Codziennie możemy doświadczać różnorakiej
manipulacji, czyli zwodzenia pozorami. Dlatego dobrze, że Jezus zabiera nas dzisiaj do krainy znaków, które nie są pozorami, choć mają wiele znaczeń.

Bracia i Siostry w Chrystusie!

Kafarnaum to miejscowość rybacka nad jeziorem galilejskim. Gdzieś na obrzeżu tego portu Jezus i jego uczniowie zatrzymali się, by słuchać Nauczyciela.
Przybyło mnóstwo ludzi. Jak napisze ewangelista, samych mężczyzn liczba (…) dochodziła do pięciu tysięcy. (11). Mowa Jezusa musiała być na tyle urzekająca,
że ludzie tłumnie siedzą i nie chcą odchodzić. Nie widać w nich zmęczenia, ale ono jak zawsze zjawia się nieoczekiwane.

Co jest wspaniałego w tym spotkaniu Jezusa z rzeszami ludzi w Kafarnaum? Jezus troszczy się o całego człowieka, o jego potrzeby duchowe i potrzeby fizyczne. Spójrzmy na dwa gesty Jezusa. On jest realistą. Nie jest guru, który w uniesieniu z zamkniętymi oczami opowiada na podwyższonym tonie jakieś niezwykłe tajemnicze wizje. On patrzy ludziom w oczy i spokojnym głosem mówi o miłości Boga.

Pierwszy z gestów, to najpierw czyn potem słowo. Najpierw cuda, potem objaśnienie. Jak słyszymy w dzisiejszej ewangelii, Jezus szedł nad jezioro z miasta, gdzie uzdrawiał, czyli mocą Ducha Świętego niósł chorym wolność od cierpienia ciała. On wie, że nim będzie mówił wzniosłe i ważne słowa o Bogu, którego nie widać, pieczęcią Jego prawdomówności są cuda – znaki boskiej interwencji w ludzkie cierpienie – znaki, które widać. Przychodzi zatem Pan z uczniami nad brzeg jeziora, aby trochę odetchnąć, ale także aby objaśniać, co uczynił.

Drugi gest Jezusa wiąże się jednak z dostrzeżeniem głodu. To nakarmienie ludzie chlebem i rybami. Ludzie – słuchacze przybyli z różnych stron, sporo godzin minęło odkąd zaczęli Jezusa słuchać, nie odejdą do domu, trzeba aby się czymś pożywili. Dlatego Jezus prosi uczniów, aby zorganizować jedzenie dla zgromadzonych tłumnie ludzi. Po ludzku, nic z tego nie będzie – uczniowie mówią o pięciu chlebach i dwu rybkach, którymi dysponuje pewien chłopiec. Św.
Augustyn odkrywa w tym chłopcu oraz tych pięciu chlebach i dwu rybkach pewne symboliczne znaczenie:

Krótko wyjaśnijmy, że te pięć chlebów należy rozumieć jako Księgi Mojżeszowe. Słusznie nie są pszeniczne, lecz jęczmienne, ponieważ dotyczą Starego Testamentu. Wiecie zaś, że jęczmień tak jest stworzony, że ledwo można dostać się do jego jądra: jest ono bowiem okryte zasłoną plew (…) Taka jest litera Starego Testamentu, okryta zasłoną cielesnych znaków, ale jeśli dotrze się do jej jądra, karmi i nasyca.

Niesie więc te pięć chlebów i dwie ryby jakiś chłopiec. Jeśli pytamy, kim byłby ten chłopiec, to może chodzi o Izraela: nosił w dziecięcym umyśle, ale nie spożywał (…) . Te rzeczy bowiem, które nosił, jak długo pozostawały zamknięte, były ciężarem, ale gdy stawały się otwarte, karmiły. Zaś dwie ryby znaczą, jak nam się wydaje, te dwie najważniejsze osoby w Starym Testamencie (…): kapłan i król. I oto przychodzi [JEZUS] ten, który kiedyś okryty był tajemnicą, na którego te dwie rzeczy wskazywały (…) Przychodzi jako jeden (…), który nosi w sobie obie osoby: kapłana i króla – kapłana przez ofiarę, przez którą samego siebie ze względu na nas ofiarował Bogu, króla, ponieważ panuje nad nami. I otwarte zostają sprawy, które wcześniej trzymane były w zamknięciu.

Źródło

Ludzie dostrzegli w Jezusie także proroka. Mówili po cudzie rozmnożenia chleba: Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat.(15). Entuzjazm
wzrasta, ludzie chcą Go uczynić królem. Jezus zdecydowanie nie chce, odchodzi.

Dlaczego ludzie przychodzili do Jezusa?

Kochał. Mówił, nauczał umysł i serce, ale także karmił ciało. Traktował z szacunkiem całego człowieka. Czynił to darmo. Nie zastawiał pułapki, że za piękną opowieść u końca zażąda od ludzi różnorakiej zapłaty. Tak dobrze było stanąć przy Jezusie i słuchać Go nawet wiele godzin pośród tłumu. Jezus troszczył o całego człowieka, jego duszę i ciało.

Minęło kilkadziesiąt pokoleń. Gdzieś kilka tysięcy kilometrów na północ od Palestyny, kierując się zasadą pomocy w zagrożeniu życia bliźniego – polscy
strażacy jadą do Szwecji… Ratują życie przed pożarem, bo jest taka potrzeba, a nawet konieczność. Zasada ewangelicznej solidarności znajduje swoje konkretne
zastosowanie. Ludzie pomagają ludziom, katolicy luteranom czy ludziom innych wyznań. 140 strażaków, 67 wozów bojowych. Jak ktoś to wesoło podsumował:
Nie sądziłem, że dożyję czasów, gdy Szwedzi będą dziękować Polakom za to, że przyjechali do Szwecji, aby zrobić im potop.

Dlaczego my dzisiaj przychodzimy do Jezusa?

Jakie przedstawiamy Mu nasze duchowe potrzeby, jakie fizyczne?

Czego oczekujemy?

Dodaj komentarz