Nadmierna prędkość na drodze. Nagły zgrzyt hamulców samochodu. Nie pomogło. Doszło do stłuczki z drugim pojazdem. Uderzenie nie było silne. Nikomu nic poważnego się nie stało. Tylko te nerwy… Gdy ochłonęli, w pojeździe pierwsza odezwała się żona. Drżącym głosem, ale z przekąsem stwierdziła wobec męża: Prędzej, prędzej, przecież czas to pieniądz.
Zdarzenie drogowe miało miejsce gdzieś na lubelszczyźnie dawno temu. Wiele upłynęło wody w Wiśle, wiele można było od tamtego czasu zarobić pieniędzy. Czy udało się małżonkom wyciągnąć właściwe wnioski co do tempa życia? Czy udało się zwolnić i podejmować trafniejsze decyzje? Czy udało się bardziej szanować mężowi żonę, a żonie męża? Wiedzą tylko oni.
+Veni Sancte Spiritus!
Mk 13, 24-32
33 nd zw B
18 listopada 2018
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Dzisiejsze słowo Boże mówi o przemijaniu naszego świata i ostatecznym końcu takiej formy jego istnienia. Słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Znaki przyrody będą silniejsze niż czerwone światło sygnalizujące na drodze konieczność zatrzymania pojazdu. Przyjdzie taki dzień, gdy Chrystus Pan przyjdzie na obłokach z wielką mocą i chwałą. Aniołowie przestaną być niewidzialnym towarzyszami wędrówki, zgromadzą ludzi z czterech stron świata. Zmartwychwstały Jezus ukaże się wszystkim, zarówno tym, którzy w Niego wierzą i Go kochają, jak i tym, którzy o Nim nic nie słyszeli, jak również tym, którzy kiedyś zostali ochrzczeni, ale utracili łaskę wiary z różnych powodów. Nadejdzie Boży sąd nad żywymi i umarłymi. Miłosierny Sędzia rozliczy nas z miłości.
Tego dnia nie trzeba się lękać. Można nie niego czekać z utęsknieniem. Kto kocha Jezusa, trwa z Nim w osobistej relacji wybierając zgodnie z wolą Boga, ten się nie lęka. Przeciwnie, czeka na przyjście Pana. Kto żyje na co dzień miłością bliźniego, ten ma w sobie ewangeliczną nadzieję, w spokoju spodziewa się spotkania z Bogiem. Jego słowo okaże się trwalsze niż prawa fizyki. Powiedział Jezus: Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą (Mk 13,31). Nie zardzewieją słowa Jezusa Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego nam dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16). Nie rozpadną się w pył słowa konającego Jezusa Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34a). Słowo Boga jest silniejsze i trwalsze niż skały, oceany, słońce i ziemia. Przemija ludzki bełkot, miliony pustych i kłamliwych ludzkich słów zrodzonych z egoizmu. Słowo Boże nie przemija, choćby słońce zgasło. Słowo Boże jest bowiem skutkiem miłości Trójcy Świętej do stworzenia.
Zegarek stanie się nam kiedyś niepotrzebny. Dopełni się nasz czas. Być może doczekamy przyjścia Chrystusa Pana w Jego chwale na końcu czasów, być może przez naszą śmierć wcześniej wezwie nas na indywidualny, miłosierny Sąd Boży. Tak czy inaczej trzeba postawić pytanie: czym wypełniamy nasz czas? Jak wygląda nasze czekanie na Pana? A może trzeba nam się przerazić, że Bóg zupełnie nie ma wpływu na moje decyzje, że postawiłem Go na marginesie moich wyborów? Może moje życie wypełnia się przedmiotami, sprzętami, zamiast relacjami i doświadczeniami miłości bliźniego? Tak, wtedy wypada się przerazić. Chodzi przecież o to, aby swojego życia nie mierzyć ilością oddechów, ale ilością czasu miłowania, który wypełnia moje oddechy.
Słowo Chrystusa uzdalnia naszą kruchą miłość do przetrwania małżeńskiego i rodzinnego trzęsienia ziemi. Pewna kobieta wyznała Kiedy będę już stara, a moje wnuki zapytają kto był moją pierwszą miłością, nie chcę wyciągać albumu ze zdjęciami, chcę pokazać palcem na drugi koniec pokoju i powiedzieć TAM SIEDZI.
Nawet słońce kiedyś zgaśnie. Pieniądze obrócą się w popiół. Słowo Chrystusa miłuje na wieki.
Co kochasz naprawdę?
Na czym budujesz swoje życie?