Jak tu wierzyć Jezusowi, że włos z głowy Jego uczniom nie zginie, skoro historia pokazała, że tylu męczenników straciło nie tylko włosy, ale głowę całą? Przecież niedawno głowa Jana Chrzciciela spoczęła na tacy Salome. Czy słowa Pana nie brzmią jak wysoce niestosowne żarty?
+Veni Sancte Spiritus! 33 nd zw C 17 listopada 2019
Łk 21,5–19
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Słowo ewangelijne uczy nas dzisiaj, że sposób mówienia ludzi Bliskiego Wschodu nie może być rozumiany naszymi kategoriami. Nie można traktować go dosłownie. Nie wolno tłumaczyć go literalnie. Słowo Boże domaga się wejścia pod jego powierzchnię. Wymaga odkrywania głębokiego sensu. Myślenie Jezusa zaś jest takie, iż prześladowanie dotyczyć będzie całego człowieka. Cierpienie doprowadzi wielu do śmierci. Zdrady i niezrozumienie nawet od bliskich osób bolą najbardziej. Taki też rodzaj cierpienia nie zostanie zaoszczędzony uczniom Jezusa. Będzie wiele śmierci. Ona jednak dotyczy ciała. Dusza jest nieśmiertelna. W tym tkwi tajemnica jej nieutracalnego życia.
Słowo ewangelijne prowadzi nas ku prawdzie, a nie ku wymysłom ludzi. Prawda ma to do siebie, że nie musi się komuś podobać, nie potrzebuje oklasków, nie szuka pochlebców. Prawda jest odzwierciedleniem rzeczywistości zaistniałej po grzechu pierworodnym. Obraz życia jest smutny; ludzie się nienawidzą, przyroda toczy walkę wedle prawa silniejszego. Prawda o nas bywa okropna i trudna do przyjęcia. Bez miłości byłaby nieznośna. Chrystus opowiada o drodze swoich uczniów. To opowiadanie nie jest projektowaniem, bo żaden wychowawca nie życzyłby sobie, aby jego uczniowie byli narażeni na cierpienie, odrzucenie, śmierć. W przypadku Wychowawcy z Nazaretu jest inaczej; On sam będzie cierpiał i odda życie w haniebnej społecznie śmierci krzyżowej. Ma tego pełną świadomość. On sam zapowiada, że kto chce Go naśladować, spotka się z odrazą i wrogością. On sam wie, że najczęściej ci, co go najodważniej naśladować będą, zostaną zabici.
Słuchałem niedawno w radio WNET wypowiedzi biskupa Stephena Nyodho Ador Majwok z diecezji Malakal w Sudanie Południowym. Cztery miliony naszych braci chrześcijan Murzynów cierpi wskutek wojny domowej z islamskimi mieszkańcami Sudanu z północy. Zniszczono im domy, kościoły, szkoły. Biskup mieszka w baraku wojskowym. Brakuje jedzenia, leków, ubrań, obuwia. Ale o żaden z tych elementów materialnych naszego życia biskup nie prosił w pierwszej kolejności. Zwracał się przede wszystkim o modlitwę, czyli nasze orędownictwo za ludźmi Sudanu Południowego u Boga. Jest oczywiste, że koniecznie trzeba pomóc materialnie. Wszakże początek i koniec wszelkiej pomocy ma na imię modlitwa.
Dlaczego ona jest priorytetem? Dlaczego od niej się wszystko zaczyna?
Nigdy dość przypominania słów św. Teresy od Dzieciątka Jezusa, która modlitwą zza grubych murów klasztoru wspomagała misjonarzy: Modlitwa jest wzniesieniem duszy do Boga. Modlitwa działa ponad prawem powszechnego ciążenia, wbrew temperaturze, ciśnieniu, wilgotności powietrza. Modlitwa oprze się rdzy. Modlitwa dotyczy świata niematerialnego, a prawdziwego, gdzie głównym prawem jest zawierzenie. Ono powstaje, gdy wbrew katastrofom i ludzkiej podłości człowiek powierza się Bogu. Stworzenie zawierza Stwórcy. Warunkiem tego zawierzenia nie jest poddanie się chwilowej emocji. Chodzi o wytrwanie, pozytywną determinację. Chrystus mówi, że nawet w odrzuceniu i powolnym przyjmowaniu śmierci wytrwałość jest najważniejsza. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie. Wieczność wygrywa się stałym zawierzeniem. U końca tego słowa chcę podzielić się anegdotą o wytrwałości. Przeczytałem żartobliwą myśl, iż Jurij Gagarin był tak wytrwały i zdeterminowany, iż całe życie nie pił i nie palił, aby choć na 108 minut wyrwać się ze Związku Radzieckiego. My się nie musimy wyrywać, my się możemy powierzyć.