Mówią nam bracia żyjący na Czarnym Lądzie No hurry in Africa. Patrzą na nas, przybyszów z północnej półkuli ziemskiej ze współczuciem, iż ciągle się spieszymy. Mówią ciekawe stwierdzenie: wy macie zegarki, a my mamy czas. Wszakże my i oni niezależnie od podejścia do czasu wiemy, że czas należy do Boga. Różnimy się w sposobie przyjmowania tego niepojętego daru.
+Veni Sancte Spiritus! 1 nd Adwentu rok B
Mk 13,33-37 29 listopada 2020
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Nijak nie można go zatrzymać i zmagazynować. Przepływa przez nasze dni i noce jak woda, niosąc ożywienie pracy i wyciszenie spoczynku. Choć w kalendarzu ziemi czas trwa już miliardy lat, kiedyś się skończy, gdy ostatecznie nadejdzie Pan Stworzenia.
Rozpoczynając kolejny rok liturgiczny, znaczony literką B, słyszymy wezwanie Chrystusa Pana do uwagi i czuwania. Kiedy człowiek uważa? Kiedy czuwa? Zapewne wtedy, gdy obok jest niebezpieczeństwo. Przed jakim niebezpieczeństwem ostrzega nas Zbawiciel? Przed czym chce nas ostrzec? Na co uczulić? Te pytania wymagają spojrzenia na to czym jest czas. Odpowiedź znajdujemy w krótkiej przypowieści opowiedzianej dzisiaj przez Jezusa o człowieku, który udawał się w podróż i powierzył pewne zadania swoim sługom. To kolejna przypowieść, gdzie Pan nasz posługuje się schematem gospodarza/właściciela, który powierza swoje dobro swym współpracownikom. W świetle dzisiejszego słowa z Ewangelii trzeba spojrzeć na czas, który nadchodzi, jako powrót Boga do ludzi. Ponieważ brzmi to dziwnie, gdyż Bóg nigdy ludzi nie opuścił należy rozumieć to jako ostateczny powrót Stwórcy do swego stworzenia, odnowionego łaską wysłużoną nam przez paschalne zwycięstwo Jezusa nad grzechem, śmiercią i szatanem.
Bóg wróci do domu. Nie swojego domu, bo jako Duch Najczystszy nie potrzebuje materialnej przestrzeni. Przenika wszystko. Jego domem jest nieobjęty wyobraźnią wszechświat i najmniejsza cząstka elementarna. Bóg powróci do naszego domu, którym jest nowa ziemia, czyli odnowiony widzialny świat. Tego domu, który nam zostawił do życia z innymi ludźmi celem zbawienia wiecznego.
Powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Nasz czas jest darem od Boga. Darem, który trzeba obronić przed swoim egoizmem, pychą wygodnictwa, lenistwem ociężałości, powierzchownością relacji, grzeszną ciekawością cudzego nieszczęścia, pozorami troski o słabych i bezdomnych. Uważajcie to wezwanie byśmy zgłębiali wartość czasu jako daru na dawanie, na miłość, na tracenie siebie dla innych. Czuwajcie to wezwanie do czujności na bliskość przychodzącego Boga. Przybliżającego się do nas w człowieku cierpiącym, osamotnionym, zostawionym samemu sobie w dobie pandemii i obłąkanych demonstracji przeciw poczętemu życiu i odpowiedzialnej kobiecości. Czuwajcie to wezwanie do wzmożonego stanu gotowości. Być może potrzebny duchowy remanent i określenie tego, co ja tak naprawdę posiadam, a co utraciłem? Być może konieczne jest stwierdzenie, że ja już nie posiadam samego siebie, bo posiadło mnie takie czy inne uzależnienie? Nie możemy dać się zaskoczyć na śpiąco bez ogarnięcia daru, który naprawdę mamy.
Całkiem niedawno rozmawiałem z pewnym mężczyzną, którego znam od lat i cenię za odwagę życia wiarą. Jest świeckim człowiekiem, który bardzo wiele przeszedł, doznał wiele ran, sam niejedną zadał. W końcu znalazł się na ulicy w znaczeniu bezdomności. Mówi o sobie: jestem Paweł – bezdomny. Ten człowiek ma w sobie niesamowitą mądrość i prawość. Powiedział mi mniej więcej taką myśl: Proszę księdza, chyba nadszedł czas, abyśmy jak krzyżowcy stanęli do obrony kościołów. Moi bezdomni, z którymi rozmawiam mają dzisiaj tysiące pytań, bo nie rozumieją, dlaczego tyle bardzo młodych osób protestuje przeciwko Kościołowi, od którego my bezdomni doznajemy wiele konkretnego dobra?
Życie jest darem. Kościół jest darem. Czas jest darem. Wszystkie są od Boga. Adwent jest po to, aby je ze sobą na nowo zharmonizować. Co zatem obejmę szczególną uwagą i czuwaniem?