Witajcie panowie! Mamy godzinę piątą trzydzieści rano. Potrzebuję chętnych do pracy w ogrodzie. Zaczynamy pracę o szóstej, kończymy o osiemnastej. Wypłata 300 zł u końca dnia. Kto chętny?
+Veni Sancte Spiritus! 25 Nd zw A
Mt 20,1-16a 25 września 2020
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Mniej więcej tak moglibyśmy tłumaczyć na współczesny język propozycję, jaką gospodarz z przypowieści złożył najemnikom do pracy w winnicy. Pracowali od szóstej rano do szóstej wieczorem. Od świtu do zmierzchu. Taki rytm życia zawodowego wprowadzało słońce i noc, gorąc i chłód. Człowiek miał się w tym zmieścić uprawiając pola, wypasając bydło, budując domy. Czynnik czasu był bardzo ważny. Drugim istotnym walorem był rodzaj zatrudnienia. Dzienna praca w winnicy była trudna ze względu na skwar i delikatność obierania winnych gron. To wszystko jednak nie stanowi takiej motywacji jak zapłata: odpowiadała jednemu denarowi, czyli srebrnej rzymskiej monecie, której wartość wystarczyła na średnie utrzymanie dzienne.
Mogą dziwić przynajmniej dwie rzeczy w tej przypowieści. Po pierwsze, dlaczego gospodarz jest taki niepraktyczny, iż od razu nie najmie odpowiedniej ilości robotników do winnicy? Czyżby były aż takie braki kadrowe? Dlaczego chodzi, co kilka godzin na rynek, by nająć następnych? Czyżby tamci pierwsi zrezygnowali? Troska o uzupełnienie grupy robotników może być podyktowana zmęczeniem pierwszych, ilością kiści do zebrania, potrzebą szybkiego zebrania winnych gron przez zimowymi chłodami. Po drugie, dlaczego najęci u końca dnia, którzy przepracowali zaledwie godzinę otrzymują taką samą wypłatę, jaką otrzymali pracujący od wczesnego rana. Tyle samo bez względu na czas pracy. To wydaje się niezrozumiałe.
Trzeba zatem uświadomić sobie, że gospodarz jest wolny w udzielaniu swej nagrody za pracę. Może być hojny, gdyż jest bogaty. Umowa z robotnikami opiewała na jednego denara. Z każdą grupą najmowanych. I tych z pierwszej i tych z jedenastej godziny. Gospodarz jest hojny. On nie łamie umowy z nikim. Pokazuje jednak swoją inną miarę dobroci – hojność, która w języku łacińskim brzmi Liberalitas, czyli wolność do osobistego dawania. Hojny znaczy wolny.
Zbawiciel pokazuje nam inne miary Boże niż ludzkie. Łamie ludzki schemat, że sprawiedliwość to równość. Gospodarz z przypowieści wyobraża Boga, który kocha swoje stworzenie i zaprasza je do podjęcia wysiłku i współpracy z Nim na różnych etapach życia. Dla jednych spotkanie Boga żywego ma miejsce już o zaraniu życia, do innych Bóg wyraźnie zwraca się w wieku dorastania, jeszcze inni mają szansę spotkać zatroskanego Boga w pełni wieku zawodowego, kolejnym Bóg otwarcie i niemal nachalnie wychodzi naprzeciw u kresu ich sił. Jego łaska jest większa niż obojętność i marnotrawstwo życia ludzi, którzy spotkali Go i przystąpili do gospodarzenia dopiero w bardzo zaawansowanym okresie swego życia. Łaska Boga jest hojniejsza niż ludzkie obliczenia. Łaska Boga nie łamie prawa, wypełnia je, ale może okazać się znacznie hojniejsza niż prawne ustawienie relacji Stwórcy i stworzenia. Miłosierdzie Jego wielkie jest. Okazuje dobroć swoją dziś dla tych którzy chcą miłować Go śpiewamy w znanej pieśni chwały.
Człowiek spotyka Boga, który udziela się bezinteresowną troską hojnego człowieka. Hinduski maharadża DIGVIJAYSINHI dowiedział się, że polskie sieroty wywiezione przez Sowietów na Syberię są głodne, pozbawione odzieży i obuwia. Powiedział jasno One będą moimi gośćmi i w swej letniej rezydencji nad brzegiem morza ufundował dla około tysiąca dzieci sześćdziesiąt domków. Zapewnił im utrzymanie, edukację i opiekę medyczną. Na placu ustawił maszt z biało czerwoną flagą. Przywrócił im poczucie bezpieczeństwa, przynależności i godności.
Bóg opowiada mi dzisiaj przypowieść o czasie mojego życia. Kiedy dałem się zaprosić do współpracy w Jego gospodarstwie? Na którym etapie jestem?
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Mniej więcej tak moglibyśmy tłumaczyć na współczesny język propozycję, jaką gospodarz z przypowieści złożył najemnikom do pracy w winnicy. Pracowali od szóstej rano do szóstej wieczorem. Od świtu do zmierzchu. Taki rytm życia zawodowego wprowadzało słońce i noc, gorąc i chłód. Człowiek miał się w tym zmieścić uprawiając pola, wypasając bydło, budując domy. Czynnik czasu był bardzo ważny. Drugim istotnym walorem był rodzaj zatrudnienia. Dzienna praca w winnicy była trudna ze względu na skwar i delikatność obierania winnych gron. To wszystko jednak nie stanowi takiej motywacji jak zapłata: odpowiadała jednemu denarowi, czyli srebrnej rzymskiej monecie, której wartość wystarczyła na średnie utrzymanie dzienne.
Mogą dziwić przynajmniej dwie rzeczy w tej przypowieści. Po pierwsze, dlaczego gospodarz jest taki niepraktyczny, iż od razu nie najmie odpowiedniej ilości robotników do winnicy? Czyżby były aż takie braki kadrowe? Dlaczego chodzi, co kilka godzin na rynek, by nająć następnych? Czyżby tamci pierwsi zrezygnowali? Troska o uzupełnienie grupy robotników może być podyktowana zmęczeniem pierwszych, ilością kiści do zebrania, potrzebą szybkiego zebrania winnych gron przez zimowymi chłodami. Po drugie, dlaczego najęci u końca dnia, którzy przepracowali zaledwie godzinę otrzymują taką samą wypłatę, jaką otrzymali pracujący od wczesnego rana. Tyle samo bez względu na czas pracy. To wydaje się niezrozumiałe.
Trzeba zatem uświadomić sobie, że gospodarz jest wolny w udzielaniu swej nagrody za pracę. Może być hojny, gdyż jest bogaty. Umowa z robotnikami opiewała na jednego denara. Z każdą grupą najmowanych. I tych z pierwszej i tych z jedenastej godziny. Gospodarz jest hojny. On nie łamie umowy z nikim. Pokazuje jednak swoją inną miarę dobroci – hojność, która w języku łacińskim brzmi Liberalitas, czyli wolność do osobistego dawania. Hojny znaczy wolny.
Zbawiciel pokazuje nam inne miary Boże niż ludzkie. Łamie ludzki schemat, że sprawiedliwość to równość. Gospodarz z przypowieści wyobraża Boga, który kocha swoje stworzenie i zaprasza je do podjęcia wysiłku i współpracy z Nim na różnych etapach życia. Dla jednych spotkanie Boga żywego ma miejsce już o zaraniu życia, do innych Bóg wyraźnie zwraca się w wieku dorastania, jeszcze inni mają szansę spotkać zatroskanego Boga w pełni wieku zawodowego, kolejnym Bóg otwarcie i niemal nachalnie wychodzi naprzeciw u kresu ich sił. Jego łaska jest większa niż obojętność i marnotrawstwo życia ludzi, którzy spotkali Go i przystąpili do gospodarzenia dopiero w bardzo zaawansowanym okresie swego życia. Łaska Boga jest hojniejsza niż ludzkie obliczenia. Łaska Boga nie łamie prawa, wypełnia je, ale może okazać się znacznie hojniejsza niż prawne ustawienie relacji Stwórcy i stworzenia. Miłosierdzie Jego wielkie jest. Okazuje dobroć swoją dziś dla tych którzy chcą miłować Go śpiewamy w znanej pieśni chwały.
Człowiek spotyka Boga, który udziela się bezinteresowną troską hojnego człowieka. Hinduski maharadża DIGVIJAYSINHI dowiedział się, że polskie sieroty wywiezione przez Sowietów na Syberię są głodne, pozbawione odzieży i obuwia. Powiedział jasno One będą moimi gośćmi i w swej letniej rezydencji nad brzegiem morza ufundował dla około tysiąca dzieci sześćdziesiąt domków. Zapewnił im utrzymanie, edukację i opiekę medyczną. Na placu ustawił maszt z biało czerwoną flagą. Przywrócił im poczucie bezpieczeństwa, przynależności i godności.
Bóg opowiada mi dzisiaj przypowieść o czasie mojego życia. Kiedy dałem się zaprosić do współpracy w Jego gospodarstwie? Na którym etapie jestem?