Ignacy z Loyoli, Alfons z Liguori oraz Franciszek z Asyżu. Co łączy tych trzech wielkich świętych Kościoła? Odpowiedź zamyka się przynajmniej w trzech stwierdzeniach: nasze ostatnie trzy dni, pochodzenie śródziemnomorskie, wreszcie całkowite powierzenie się Jezusowi.
+Veni Sancte Spiritus! 18 Nd zw A
Mt 13,44-52 2 sierpnia 2020
Bracia i Siostry w Chrystusie!
W piątek czciliśmy w Kościele św. Ignacego, założyciela Towarzystwa Jezusowego. Ten hiszpański rycerz początkowo ścigał się z wiatrem szukając doraźnych przyjemności. Potrzebował głębokich ran na ciele, aby spotkać Chrystusa, który uzdrowił rany jego duszy. Lecząc rany wojenne, przeczytawszy w łożu księgę Żywot Chrystusa Ignacy odkrył łaskę powołania do całkowitego oddania swego życia na służbę Chrystusowi. Postanowił żyć ewangelijnymi radami: czystością, posłuszeństwem, ubóstwem. Żył wiernie z Chrystusem. Ludzie widzący jego przemianę, dostrzegli w nim Bożą miłość. Poszło za nim wielu. Gdy umierał zakon Jezuitów, który założył, liczył wielu członków.
W sobotę czciliśmy w Kościele św. Alfonsa Liguoriego. Ten italski święty, nim założył zgromadzenie Najświętszego Zbawiciela, był świeckim prawnikiem. Odkrył miłość Chrystusa jako prawo nad prawami. To prawo miłości postanowił realizować całym sobą, wszędzie i wobec wszystkich. Został kapłanem, potem biskupem, a następnie misjonarzem ludowym. I on żył wiernie z Chrystusem; pociągnął wielu ludzi, którzy widzieli w nim Bożą miłość. Gdy umierał zgromadzenie Redemptorystów liczyło wielu członków.
W niedzielę dzisiejszą franciszkanie czczą Matkę Bożą Anielską, czyli tzw. odpust Porcjunkuli. Jan Bernardone z Asyżu, zwany Francuzikiem czyli Francesco szukał przygód, a znalazł cięte i głębokie rany na wojnie z rycerzami Perugii. Odkrył Jezusa w biedaku i nędzarzu, któremu oddał swoją szatę rozbierając się do naga. Postanowił naśladować Jezusa ubogiego i radosnego, zachwycił się Jego człowieczeństwem, tym, że Jezus był Dzieciątkiem. Dlatego zbudował Mu żłobek w Greccio. Zapłakał nad ogołoceniem Jezusa na Krzyżu. Dlatego odnowił kościół św. Damiana ze szczególnym bizantyjskim krzyżem. Wreszcie, ku czci Najświętszej Matki Zbawiciela odnowił Jej kościółek, gdzie oddawano Jej cześć jako Matce Bożej Anielskiej na polu zwanym Porcjunkulą. I on żył wiernie z Chrystusem; pociągnął wielu ludzi, którzy widzieli w nim Bożą miłość. Gdy umierał młody zakon Braci Mniejszych liczył wielu członków.
Tych trzech wielkich przyjaciół Jezusa pochodziło z krain basenu Morza Śródziemnego.
Dlaczego tak zachwycił ich Chrystus? Co takiego w sobie miał?
Ewangelia spieszy z odpowiedzią, kreśli jasny obraz Jezusa – człowieka łączącego dyskretne odejście od ludzi na modlitwę z przebywaniem i głoszeniem słowa Bożego pośród ogromnych zgromadzeń. Jezus mówi prawdę o miłości Ojca niebieskiego. Z uśmiechem na ustach, z błyskiem szczerych oczu przelewa swój zachwyt dobrocią Boga żywego na słuchaczy. Nie opowiada im bajek, że życie jest piękne bez wymagań, że złoto i władza są sukcesem, że nie ma grzechu czy piekła. Przeciwnie. Mówi o cierpieniu, które choć niechciane rzeźbi naszą miłość, mówi o krzywdzie jaką grzech czyni Bogu i ludziom. Nie osądza Rzymian, Żydów, Greków. Nie nawołuje do rewolty. Mówi, że Bóg cieszy się życiem każdego z zebranych i zaprasza do wiecznego życia po życiu doczesnym.
A potem Jezus dostrzega głód żołądków (może słyszy nawet u jakiegoś nieboraka jak mu kiszki marsza grają?). Rozmnaża chleb, rozmnaża ryby. Karmi i poi. Nasyca. Najpierw dusza. Potem ciało. Cały człowiek zostaje zaopatrzony w konkretną miłość od Jezusa.
Mieć w sobie takie Boże światło, aby pociągnąć za sobą innych do wyrzeczeń, tego mogą dokonać tylko ludzie święci, bo wpatrzeni w Jezusa. Ignacy, Alfons, Franciszek mogli. Wpatrujesz się w Niego?