,
Gromnica w ręce. Światło na ulicy. Ledwie widoczne w zalewie ulicznej poświaty. Po co tak? Przecież lampy uliczne takie silne, a okna w blokach prześwitują światłem zza kotar i zasłon. Do tego różnorakie lampy reklam. Dlaczego ten nikły płomyczek na świecy po wyjściu z nabożeństwa? Dlaczego ruchome światełko wobec na ogół statycznych źródeł światła elektrycznego?
+Veni Sancte Spiritus! 4 nd zw rok A
2 lutego 2020
Łk 2,22-40
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Pytania ważne i potrzebne. Stawiamy je w czasach, gdy poświata osobistego komputera (niegdyś wyłącznie przenośnego telefonu) staje się miejscem kontaktu człowieka ze światem. Światło i świat. Słowa języka polskiego równie bliskie jak prawo i prawda. Etymologia nie kłamie. Nasz rodzimy kod polskości osadza nas w tym, co najważniejsze. Sposób mówienia oddaje to, co jest istotne: świat staje się poznany i bliski, gdy jest ogarnięty światłem. Świat bez światła pozostaje nieznany i nie budzi ufności. Światło zaś uzdalnia do odkrycia prawdy o świecie. Prawda za to umożliwia ludziom tworzenie prawa, czyli zasad warunkujących uczciwe życie ludzi między sobą. Światło oczu pomaga powstawać myśli, która odczytuje prawdę o świecie i jego zasadach. Dlatego światło nabyło wartość symbolu – słowa, które kryje wiele znaczeń.
Dajemy się oświecać słowu Bożemu. Ono daje światło naszemu umysłowi, aby ożywiać naszą wiarę. Z ust starca Symeona usłyszeliśmy słowa światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela (w. 32). Możemy powiedzieć: Prawda na oświecenie, czyli zrozumienie sensu życia przez ludzi, którzy nie wierzą w jednego Boga. Również dla Żydów, którzy w tamtych czasach już wierzyli w jednego Boga, choć grzechami bałwochwalstwa łamali wobec Niego wierność. Zatem rzadko które słowo ma taką pozytywną wieloznaczność co wyraz światło. Gdy Symeon, sędziwy wiekiem mówi o świetle jednoznacznie chodzi mu o wiarę. I oto kolejna mądrość języka polskiego zawarta w rdzeniu słów wiara i wierność: wiara jest fundamentem wierności. Jeśli Symeon mówi o wierze to dlatego, że w niej trwa, a ta postawa trwania w wierze nazywana jest wiernością. Ile lat Symeon przychodzi do świątyni w oczekiwaniu, że spełni się słowo, które mu kiedyś Bóg posłał, że zobaczy Mesjasza nim śmierć mu zamknie oczy? Ile przeżywał wątpliwości czy zniechęcenia, że może źle na modlitwie rozeznał, że to była pomyłka? A jeśli podzielił się z kimś tym swoim przekonaniem, czy nie spotkał się z kpiną albo przynajmniej z politowaniem ze strony ludzi? Symeon jest wierny. Bóg mu podarował obietnicę. On wytrwał w gotowości spotkania z Mesjaszem, przychodził codziennie i wypatrywał Maleńkiego. Pan dał mu jakiś konkretny znak, że to właśnie ten Chłopczyk, a nie inny. Nie wiemy po czym Symeon poznał. Możemy przypuszczać, że małżeństwo Józefa i Maryi, które przekroczyło świątynne progi nie wyróżniało się czymś szczególnym od licznych innych małżonków z niemowlęciem na ręku. A jednak! Bóg dał wewnętrzne światło Symeonowi, że Mesjasz niesiony jest na rękach tych oto nazaretańskich małżonków.
Bohaterką tego miejsca i czasu jest Maryja. Ona oddaje Bogu swego Syna na poświęcenie. Ofiaruje datek ubogich. Zewnętrznie mało kosztowne ptaki. Wewnętrznie Panna Święta oddaje Bogu wdzięczne ukłony, że pozwolił Jej stać się matką, a w tajemnicy zwiastowania i dziewiczego poczęcia – Matką Syna Bożego. Poświęca Boga najmilszą sercu Osobę. Nie zatrzymuje Jego życia dla siebie. Choć zaraz na nowo Go przytuli i nakarmi, wie, że gest ofiarowania Bogu Jezusa wyraża dziękczynienie i ukierunkowanie życia na wolę Boga. Jest wolna do daru. Nie manipuluje ani Józefem ani Jezusem.
Ilekroć czytam ten fragment ewangelii św. Łukasza oddycham nadzieją spotykania ludzi wiernych i czuwających jak Symeon oraz wdzięcznych i wolnych do daru jak Maryja i Jej małżonek Józef. Spotykam takich chrześcijan. Cisi, wierni, niemedialni, a na ich miłości stoi Kościół, rozwija się się Polska.