Ani strojem ani obuwiem nie wyróżniał się od innych. Nie nosił też przy sobie skrzyni z pieniędzmi. Nie miał nic materialnego, czym mógłby zaimponować, przyciągnąć, obłaskawić. Krótko mówiąc – biedak. Apostołowie wiedzą, że On ma coś, czego nie kupi się za pieniądze i nie zdobędzie mieczem – proszą Jezusa o wiarę.
+Veni Sancte Spiritus! 27 nd zw C 6 października 2019
Łk 17, 5–10
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Dwie rośliny Ziemi Świętej zostały dzisiaj przywołane. Pierwszym jest gorczyca, czyli roślina dość rozpowszechniona w Palestynie, z rodziny kapustowatych, miododajna, jednoroczna, kwitnie od końca maja do początku sierpnia. Nad jeziorem Genezaret może osiągać wysokość do czterech metrów. Maleńkie nasionka gorczycy były używane do wyrobu przyprawy zwanej musztardą. Drugą rośliną z dzisiejszego fragmentu ewangelii jest morwa. Rośnie ona w formie krzewów lub niewielkich drzew liściastych, żyjących w obszarze od klimatu subtropikalnego aż po umiarkowany. Owoce wykorzystuje się jako smaczny dodatek do ciast i win. Liście stanowią pokarm jedwabników morwowych, z których kokonów uzyskuje się jedwab. Morwa ma silne ukorzenienie.
Prośba uczniów nie dotyczy ani gorczycy ani morwy. Znają te rośliny od zawsze. Widzą je, pożywiają się nimi, są dla nich czymś oczywistym. Właśnie tę pozornie banalną znajomość wykorzystuje Zbawiciel, by powiedzieć niebanalnie o tym, co niewidoczne. Wiary nie widać. Ale jest ona siłą duchową o ogromnej mocy. Choćby maleńka jak gorczyczne ziarno sprawia przemianę porównywaną do wyrwania morwowego krzewu. Przenosi i rzuca w morze. Jezus mówi o przesadzaniu w morze, ale przecież w morzu się nie sadzi roślin. Morze jest żydowskim symbolem otchłani. Przeniesienie morwy jest zatem dynamicznym znakiem wykorzenienia sporej rośliny i wyrzucenia jej w głębię niebytu. Wiara kontra grzech. Jeśli chcesz wykorzenić swoje zachowania głęboko wrośnięte w twój sposób myślenia i działania trzeba wiary silnej. Wiary, co lęk pokona. Wiary, która w bezbarwnej codzienności zajaśnieje wolnością od grzechu do ofiary. Wolnością od egoizmu do daru z siebie.
Ciekawie opisuje to O. Augustyn Pelanowski: „Morwa ma długie i mocne korzenie, toteż wyrwanie ich i wrzucenie w otchłań wyraża prawdę o możliwości ich pokonania jedynie mocą wiary w Jezusa, choćby tak małej jak ziarenko gorczycy. W rzeczywistości nie taki grzech straszny jak go maluje wyobraźnia, tylko to my jesteśmy uzależnieni od smakowania się w przyjemnościach i nie znajdujemy wiary w to, że można go pokonać”(Fale łaski. Kraków 2013 s. 163).
Aby wiara mogła być silna potrzebuje potu naszego zawierzenia. Zawierza zaś ten, kto naśladuje Chrystusa, Człowieka, który u kresu życia stracił wszystko i prawie wszystkich (z wyjątkiem ukochanej Matki, jedynego apostoła pod krzyżem i zaledwie paru innych osób). Apostołowie proszą Chrystusa o wiarę, i otrzymują wskazanie o zawierzeniu. Na tym jeszcze nie koniec. Kiedyś w Wieczerniku, potem na Golgocie i wreszcie po raz wtóry w Wieczerniku otrzymają moc Boga: najpierw utajonego w Chlebie, potem ogołoconego z życia, gdy przeleje swą Krew na krzyżu, wreszcie Moc z wysoka, gdy przyjdzie Duch Święty.
Kiedy prosimy o pomnożenie wiary, Pan udziela jej nam, a czyni to Sam udzielając się nam. Ojciec Piotr Rostworowski, kameduła wyraził to słowami: „Mówi się o światopoglądzie chrześcijańskim. Ale chrześcijaństwo to nie światopogląd – to jest żywy Chrystus, to jest dar Osoby, to jest Chrystus, który ciebie kocha, który z tobą chce nawiązać kontakt osobisty”. Nie zrozumie tego nikt, kto nie chce być sługą. Wolność od grzechu do daru z siebie w posłuszeństwie Ojcu. Taki był i jest nasz Zbawca. Pan, który był Sługą.