Opowieść o niebie i piekle

 

Opowieść o piekle i niebie jest krótka: życie różnorakie dwóch mężczyzn, którzy żyli niedaleko od siebie, ale bez osobistej relacji. Akcja rozwija się dopiero po śmierci, gdy poniekąd odmieniają się role. Bogaty staje się pożałowania godnym samotnikiem, biedak staje się bogaty światłością Boga. Łazarz jest biedakiem posiadającym imię. Jego tożsamością jest miłość cierpiącą; mimo żebraniny kochał, skoro znalazł się w niebie. Bezimienny bogacz, który nie potrafił kochać, może tylko patrzeć na cudze szczęście. Na tym polega piekło.

+Veni Sancte Spiritus! 26 nd zw C 29 września 2019

Łk 16, 1931

Bracia i Siostry w Chrystusie!

Matka i syn. Zatrzymują się obok pojemnika na śmieci. Zaglądają, jakby czegoś tam szukali. W rękach plastikowy worek. Środek dnia w środku dużego miasta. Bez cienia zażenowania. Zgaszone twarze i oczy nieobecne. Obok przelewa się rzeka ludzi. Czasem ktoś popatrzy. Osądzi. Przeciętnie nikt się nie zatrzyma. Tacy nie narzucają nikomu swojej biedy. Może ktoś się pomodli? Znam takiego, co się pomodlił i na tym poprzestał.

Wejście do kościoła. W wiatrołapie babcia o umęczonej twarzy z podgiętą prawą ręką w geście prośby. Po spotkaniu z Jezusem wystawionym w Najświętszym Sakramencie wychodzę. Podnosi na nowo głowę i dłoń. Spotkanie naszych oczu. Jak zagadać, aby nie obrazić i nie stworzyć pozorów zatroskania, które nic jej nie zostawi?

Pani, nie ma rodziny? Skąd pani pochodzi, z której parafii?

Nie, mam proszę księdza. W domu wszyscy chorzy, emerytury nie starcza. Pochodzę stąd i stąd…

Proszę przyjąć [daję monetę]. Będę się za panią modlił. Proszę się pomodlić za mnie…

Uporczywy dzwonek do mieszkania. Jeden, drugi, trzeci. Schodzę, by porozmawiać z mężczyzną. Twarz opuchnięta. Oczy smutne. Proszę księdza, jutro idę do szpitala psychiatrycznego. Potrzebuję paru złotych.

Bracie, ty potrzebujesz trzeźwości, nie pieniędzy.

Proszę księdza, proszę mi dać.

Bracie, ty musisz zawalczyć o swoją trzeźwość [daję monetę]. To na jedzenie, nie na alkohol, bo, bracie, ja nie chcę iść do piekła. I pamiętaj, nie wydawaj na alkohol, bo możesz iść do piekła.

Trzy obraz mojego życia. Całkiem niedawne. Jeden mi trochę ciąży w sercu, nieco się go wstydzę. Zabrakło mi bowiem spokojnej miłości, która nie komentuje; moje ostrzeganie przed osobistym wyborem zatraty w piekle zabrzmiało jak straszenie piekłem.

Ewangelia mówi o miłości uczynnej. To taka, która nie zatrzymuje się na deklaracji, ale wyraża się w realizacji. Nie wiemy, w jaki sposób kochał Łazarz, kto był obiektem jego miłości. Można domniemywać, że jego życie obfitowało w dramaty, które go złamały, odebrały radość, zdrowie i bliskość życzliwych ludzi. Wiemy, w jaki sposób nie kochał ewangeliczny bogacz; musiał wiedzieć o żebraku leżącym u bram jego pałacu. Wiedział o człowieku owrzodzonym i spragnionym. Oczy bogacza widziały, rozum bogacza wypierał, że trzeba pomóc. Wola bogacza kierowała się ku bisiorowi i świetnym zabawom w miłym towarzystwie. Życie stało się użyciem. Wrażliwość na człowieka cierpiącego, potrzebującego została zabita wygodą. Piekło bogacza jest brakiem miłości, jest smutnym bezczasem trwania w męce żalu i ogniu niespełnionych pragnień. Niebo Łazarza jest przebywaniem na łonie Abrahama, czyli w radości nieustannego początku, nieprzemijającej wiosny u Źródła życia. Bieda w miłości może otworzyć bramy nieba. Bogactwo bez miłości – nigdy.

Dodaj komentarz