Podzieliła się ze mną dobrą nowiną bliska mi zakonnica: Nigdy bym nie przypuszczała, że w wieku sześćdziesięciu sześciu lat zostanę matką! Uśmiechnąwszy się nieco szelmowsko wyjaśniła: Proszę księdza, od lat koresponduję z pewnym więźniem. Miał bardzo bolesne i smutne dzieciństwo, właściwie nie miał go wcale. Był pozbawiony miłości matki i ojca. W kolejnym liście napisał mi, że traktuje mnie jak matkę, wprost nazwał mnie swoją matką. Wyznał, że moje listy przynoszą mu nadzieję i dają życie.
+Veni Sancte Spiritus! 4 nd Adwentu rok C
Łk 1,39-45 23 grudnia 2018
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Uwielbiam tę ewangelijną scenę spotkania dwóch brzemiennych matek. Starsza wiekiem (i nieco wcześniej poczętym dzieckiem) cieszy się na widok znacznie młodszej krewnej. Jak błysk rozświetla Elżbietę nowa intuicja: Maryja spodziewa się dziecka. Intuicja napiera dalej z siłą swego dziwnego oświecenia: dziecko Maryi to Dziecko Najwyższego. Rozum nie pojmuje, prawda zapiera dech w piersi, ale usta Elżbiety otwierają się do okrzyku radości. Komunikat Ducha Świętego, esemes z Nieba do Elżbiety właśnie doleciał. Oto cudowna modlitwa w przestrzeni ciała kobiety.
Biblijna scena spotkania dwóch Matek pokazuje uprzedzającą rolę Ducha Świętego w modlitwie. Dialog Maryi z Elżbietą potoczyłby się zapewne inaczej, jeśliby wcześniej Duch Prawdy w wiadomy Sobie sposób nie prześwietlił Elżbiety poznaniem tajemnicy Maryi. Okazuje się, że nawet własne ciało może być miejscem modlitwy. W ruchach ciała człowiek może odkryć działanie Boga. Poruszenie się dzieciątka w swym łonie Elżbieta odczytała jako mowę Boga. Bez słów, ale uczuciami. Taki alfabet macierzyński, jaki jedynie kobieta – matka jest w stanie odczytać.
Św. Ambroży komentował to ewangelijne spotkanie dwu matek i dwu synów uwypuklając działania naturalne i nadprzyrodzone:
Rozważmy dobór słów oraz ich dokładność. Elżbieta pierwsza usłyszała głos Maryi, lecz Jan pierwszy odczuł łaskę. Matka posłyszała, bo taki jest naturalny porządek rzeczy, a syn poruszył się w jej łonie w zetknięciu z tajemnicą. Elżbieta rozpoznała Maryję, a Jan zbliżającego się Pana. Kobieta przeżywa odwiedziny kobiety, a jej dziecię spotkanie z Dziecięciem. Matki mówią o danej im łasce, Synowie odczuwają w sobie jej rzeczywistość, a w niezgłębionej tajemnicy Bożego daru biorą udział one same. Obie bowiem, natchnione potomstwem noszonym w łonie, doznają cudu i zostają owładnięte duchem proroczym (Z komentarza św. Ambrożego, biskupa, do Ewangelii św. Łukasza. Księga 2. R. 19,22-23).
Miejscem modlitwy jest wnętrze człowieka (nie zewnętrzna przestrzeń w jego życiu). Można rozumieć je różnorako: serce, sumienie, umysł. Człowiek jest zdolny przeżywać swe spotkanie z Bogiem najpierw w sobie, w tajemnicy swego odczuwania, kojarzenia, rozpoznawania, czy wreszcie wyboru. Wszystko jest delikatne, niemierzalne, nieopisane. Uchwytne tylko wrażliwości człowieka, do której puka czułość Boga.
Warunkiem modlitwy jest dziecięca prostota człowieka. Im bardziej uważam się za stworzenie wobec Stwórcy, dziecko wobec Ojca, tym modlitwa jest zanurzona w łasce, a nie w ludzkim wysiłku. Łaska jest imieniem Ducha Świętego, który przenika przestrzenie, gdy człowiek go przyzywa. Tylko czy rzeczywiście w dobie internetu i twittera człowiek przyzywa Ducha Świętego, czy ducha świata? U kresu Adwentu można spojrzeć wstecz i zadać sobie pytanie:
Czy ja naprawdę wiem, na Kogo czekam?