Zacheuszu…

 

Dzisiejsze słowo dotyczy świątyni. Zacheusz jest odnowionym człowiekiem, w Chrystusie, w dialogu ze Zbawicielem odnalazł to, co w swoim życiu zgubił: szacunek dla samego siebie i radość życia. Zacheusz jest jak odnowiona świątynia, czyli miejsce kultu Boga i przemiany ludzi. Gdy w kolejną ostatnią niedzielę października Kościół stawia nam przed oczy poświęcenie świątyni, przez figurę Zacheusza spójrzmy na nas jako świątynię.

+Veni Sancte Spiritus!

Jr 31,7-9; Ps 126; Hbr 5,1-6; Łk 19,1-10                    30 nd zw rok B 27 października 2024

 

Bracia i Siostry w Chrystusie!

Jezus przechodzi przez miasto czyli miejsce twojego życia. Jerycho to bez wątpienia najstarsze miasto w Palestynie, być może nawet na świecie, bo jego początki datowane są na 10 000 lat przed Chrystusem. Czy stosować tu jakiś klucz interpretacyjny do mojego/twojego wieku? Nie. Jezus przechodzi przez życie człowieka, takiego jakim jest, przeciętnego, ale już na pewno doświadczonego, obarczonego bolesnymi zdarzeniami i ozdobionego osobistymi osiągnięciami. W tym mieście tylu różnych ludzi. Jezus nie przechodzi boczną uliczką; idzie przez centrum miasta czyli staje się widoczny i dostrzegalny dla tych, którzy posługują się rozumem i szukają właściwej ścieżki, by się nie zderzyć. Jezus wystawia się na zasięg ich spojrzenia, czyli mogą Go zobaczyć. Jego twarz, Jego spokojne spojrzenie. On nie narzuca się swoim wyglądem, nie przywołuje ludzkiej uwagi krzykliwą deformacją naturalnego męskiego obrazu, nie barwi sobie włosów, nie robi sobie tatuażu na twarzy. On komunikuje sobą; po prostu, swoją spokojną męskością: „Jestem z wami, jestem pośród was”.

I co na to ludzie? Ewangelista opowiada o jednym, ale ze szczegółami. „Pewien człowiek” to zasadniczy tytuł, jakim opisany zostaje główny bohater dzisiejszego spotkania z Jezusem. Św. Łukasz podaje też jego miano: „Zacheusz”, co po hebrajsku znaczy „czysty”. Jakby na przekór temu, czym trudni się zawodowo ów człowiek, bo jest celnikiem czyli tym, który bierze do rąk „nieczyste”, bo rzymskie pieniądze i współpracuje z rzymskimi okupantami Izraela. Ten człowiek jest bardzo bogatym zwierzchnikiem celników. Dwa nieszczęścia w jednym: władza nad zespołem innych celników oraz materialna obfitość (może nad-obfitość?). A teraz najważniejsze: taki człowiek zachowuje się niespokojnie, „koniecznie chce zobaczyć” Jezusa.

Co nim kieruje? Próżność? Ciekawość? A może pragnienie otarcia się o człowieka wolnego, szanowanego i szczęśliwego? Niski człowiek wspiął się na drzewo, aby zobaczyć Jezusa. Gdy Ten spojrzał na celnika, zawołał go po imieniu. Dlaczego? Bo go rozpoznał. Przynaglił do decyzji bliższego spotkania i to w domu Zacheusza, powszechnie uważanego za człowieka zepsutego. Dokonuje się ewangeliczna rewolucja; smutny, zmęczony pogardą innych celnik, zaczyna się szczerze uśmiechać do Tego, kto go dostrzegł, kto nie odwrócił pogardliwie oczu. Przyjmuje Jezusa w swym domu. Jest rozradowany. Szczerze deklaruje skruchę i chęć wynagrodzenia skrzywdzonym przez siebie ludziom. Uruchomiło się jego sumienie, zaczyna działać prawidłowo. Jezus pieczętuje tę rewolucję serca Zacheusza słowami: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama”.

Człowiek jest świątynią, gdy zaprasza Boga do siebie, do swego sumienia. Gdy pozwala, by światło Oczu Jezusa przemieniło trwale osobistą chciwość w hojność, pogardę w uznanie, obojętność w gotowość służby. Zacheuszu, zejdź prędko…Możesz wpisać swoje imię…

Dodaj komentarz