Perła powstaje z ziarenka piasku, jakie dostało się do środka małży. Jego obecność jest dla mięczaka przykra. Dlatego żyjątko produkuje śluz, który oblepia kwarc i twardnieje sprawiając, że małż nie jest raniony, a ziarno piasku staje się drogocenną perłą.
Chrystusowe wezwanie do miłości nieprzyjaciół jest podobnym działaniem wobec ludzkiej duszy. Blisko 2000 lat temu Jezus, Syn Boży i Syn Maryi zgodził się na bycie wydanym Rzymianom przez arcykapłanów. Oznaczało to wiele konsekwencji niesprawiedliwego wyroku: wyszydzenie, bezprawne biczowanie przed egzekucją, ukoronowanie cierniem i śmierć na krzyżu, z którego Pan przebaczył swoim złoczyńcom.
+Veni Sancte Spiritus! 6 nd WP Palmowa rok B. 24 marca 2024
Mk 15,1-39
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Miłość nieprzyjaciół jest najbardziej chyba oryginalną perłą chrześcijaństwa, która zdobi nas i budzi obrzydzenie niektórych muzułmanów, pogardę i wściekłość niektórych wierzących żydów czy wzruszenie ramion osób wyznających bożka o nazwie „korzyść”. Niedziela Palmowa jest takim dniem, w którym co roku staram się oddawać homilię Ojcom Kościoła. Misterium męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa jest zwieńczeniem Jego nauczania. Pieczęcią wiarygodności. Aby nie zatrzymać się na powierzchni zdarzeń i wchodzić coraz głębiej w sens tego Wydarzenia proponuję rozważanie cystersa z Anglii, św. Elreda. Tym, co mnie ujęło jest mowa o „cierpliwej miłości Jezusa”. Opat Elred napisał dzieło Zwierciadło miłości. Oto jego obszerne fragmenty:
„Nic nas tak nie pobudza do tego, byśmy kochali nieprzyjaciół, co stanowi szczyt miłości bratniej, jak wzruszające rozważanie przedziwnej cierpliwości Chrystusa, dzięki której ten „najpiękniejszy z synów ludzkich” wystawił swoje pełne wdzięku oblicze na oplwanie przez bezbożnych. Oczy zaś swoje, które władczym spojrzeniem ogarniają cały świat, wydał na zasłonięcie przez niesprawiedliwych. Plecy swe wystawił na biczowanie, a głowę budzącą trwogę wśród wrogich potęg i mocy poddał kłującym cierniom. Sam siebie skazał najpierw na zniewagi i obelgi, a potem zniósł cierpliwie krzyż, gwoździe, włócznię, żółć i ocet, we wszystkim łagodny, cichy i spokojny.
A wreszcie „jak owca został poprowadzony na rzeź i jak baranek zamilkł przed strzygącym go, a nie otworzył ust swoich”.
Któż, słysząc ten cudowny głos, pełen słodyczy, miłości i spokoju: „Ojcze, przebacz im”, nie ogarnie zaraz całym uczuciem serca swoich nieprzyjaciół? „Ojcze” – powiedział – „przebacz im”. Czy można było dodać więcej łagodności i miłości tej modlitwie?
On jednak dodał! Mało Mu było się modlić, chciał jeszcze usprawiedliwiać. „Ojcze – mówił – przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Wielce bowiem grzeszą, ale mało rozumieją. Przybijają do krzyża, ale nie wiedzą, kogo przybijają, „gdyby bowiem wiedzieli, nigdy nie ukrzyżowaliby Pana chwały”. Dlatego Jezus mówi: „Ojcze, przebacz im”. Myślą, że On jest tym, który przestępował Prawo, przypisywał sobie Boską godność i zwodził lud. Ukryłem przed nimi moje prawdziwe oblicze, nie rozpoznali mego majestatu, dlatego „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Jeżeli człowiek chce miłować samego siebie, nie powinien się hańbić żadną niedozwoloną przyjemnością cielesną. Aby zaś nie ulegać pożądliwości zmysłowej, należy zwrócić wszystkie uczucia ku słodyczy ciała Pańskiego. Lecz żeby spocząć doskonalej w słodyczy miłości bratniej, trzeba objąć ramionami prawdziwej miłości także i nieprzyjaciół.
By jednak ten Boski ogień nie przygasł ostudzony trwaniem w nieprawościach, należy mieć ciągle utkwiony wzrok duszy w cichej cierpliwości umiłowanego Pana i Zbawiciela”.
Obyśmy umieli choć trochę posiadać siebie w dawaniu siebie jak On. Obyśmy umieli odwzorować u siebie przedziwną cierpliwość Jezusa wobec tych, którzy są dla nas przykrzy.