W Polsce jest takie miejsce, gdzie dwie rzeki się krzyżują, a ich wody się nie mieszają. Rzeki te płyną w Wągrowcu w Wielkopolsce. Przecinają się pod kątem prostym, a mimo to ich wody płyną dalej każda w swoją stronę. Jan Chrzciciel i Jezus spotkawszy się nad Jordanem nie zostaną duetem proroków Nowego Testamentu. Każdy pójdzie swoją drogą, dwie rwące rzeki nawracania ludzi będą płynęły niezależnie. Ale obie będą prowadziły do morza, jakim jest szansa zbawienia wiecznego.
+Veni Sancte Spiritus! Chrzest Pański 1 nd zw rok B 7 stycznia 2024
Iz 55,1-11; Ps Iz 12,2.3 i 4bcd.5-6; 1 J 5,1-9; Mk 1,7-11
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Gdy Jan Chrzciciel widzi Jezusa spotyka Tego, którego pierwszy raz spotkał, gdy jeszcze jeden i drugi robili fikołki w łonie u swoich Mam. Wiemy, że Duch Święty przyczynił się takiego bardzo mocnego fikołka Jana pod sercem jego mamy, św. Elżbiety. Ona, wskutek tego bardzo osobistego znaku rozpoznała, że Maryja z Nazaretu, oblubienica Józefa cieśli, jest Matką Zbawiciela ludzi. Czy doszło potem do kolejnych spotkań Jana z Jezusem? Pewnie tak. Ale w życiu dojrzałym tzn. takim, gdy Jan rozpoczął życie pustelnicze i przyłączyło się do niego trochę uczniów m. in. Jan, którego potem nazwiemy Ewangelistą i Apostołem, nie ma najmniejszych wzmianek w Ewangelii. Jeśli zaś to nie zostało zapisane, znaczy, że naprawdę bardzo ważne spotkanie ma miejsce nad Jordanem, gdy Jan chrzcił i mówił proroczo o potrzebie nawrócenia.
Jan był słabym marketingowcem. Nic nie mówił o sobie, nie wynosił swego EGO, nie promował się. Był postacią kompletnie niemedialną, bo nie dbał o swoją fryzurę, strój, wygląd zewnętrzny, tężyznę fizyczną. Konserwowały go środki ubogie: miód leśny, szarańcza jako pokarm, a sierść wielbłądzia jako ubiór. Nie był gwiazdą, był co najwyżej księżycem, dla słońca, które miało wzejść, a które nazywa się Jezus z Nazaretu. Z całą mocą Jan tłumaczy, że choć jego nauczanie o nawróceniu od Boga pochodzi, to prawdziwe nawrócenie, które da siłę, przyniesie dopiero zbliżający się Nauczyciel z Galilei.
Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Niezwykła jest miara samego siebie stosowana przez Jana Chrzciciela. Nazywamy ją pokorą. Jakie jest jego przeświadczenie o sobie? On nie jest w centrum własnego życia. Tam jest Bóg i Ten, który mocą Boga żyje od chwili swego poczęcia w Maryi z Nazaretu.
Dalej mówi Jan o chrzcie, który on realizuje wobec ludzi: Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym. Jaka jest różnica między chrztem Jana a chrztem, którego udzieli Jezus? Chrzest Jana jest znakiem pokuty, oczyszczeniem jakby płukaniem naczynia, którym jest człowiek. Naczynie zostaje wypłukane, ale puste. Jezus przyjąwszy chrzest z rąk Jana (czego zupełnie nie potrzebował, bo był moralnie czysty jak łza), otrzyma znak Ducha Świętego zstępującego jak gołębica. Znak napełnienia mocą Boża. Ci, którzy będą chrzczeni w imię Trójcy Świętej, będą jak naczynie, które nie tylko zostaje obmyte z brudu grzechu pierworodnego, ale zostaje napełnione czystą, przejrzystą wodą łaski Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Chcę jeszcze zwrócić uwagę na jeden, bardzo ważny zwrot dzisiejszej ewangelii: A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. Trójca Święta jest miłością Ojca do Syna i Syna do Ojca tak wielką, że staje się ona Duchem Świętym. Upodobanie to nie ma wiele wspólnego z emocjami, ale nasze emocje są jakimś maleńkim odbiciem tego jak wielka jest miłość upodobania Ojca w Synu i Syna w Ojcu. Żyjemy w czasach, w których wyrażanie komuś dobrego słowa, pochwalenie, wyrażenie uznania, a już bardziej zachwytu, bywa rzadkością. Niekiedy, wręcz podejrzliwie patrzymy na kogoś kto nas chwali, bo pojawia się w nas wewnętrzny sygnał ostrzegawczy: czy ten człowiek aby nie chce czegoś ode mnie? Tymczasem dzisiaj Bóg nie tylko sam wyraża swój zachwyt Jezusem, ale uczy nas, byśmy potrafili wyrażać dobre słowo o naszych bliskich. Kiedy komuś ostatnio powiedzieliście, że go kochacie?