Podczas powodzi postawny strażak pomógł staruszce przedostać się przez rzekę. Wziął ją na ramiona i przeniósł przez brudną, rwącą wodę. Wtedy ona uśmiechnięta, szczerze wyznała: Ostatni raz byłam tak niesiona na moim ślubie.
Nie potrzeba bardzo wiele, by obudzić w człowieku radość.
+Veni Sancte Spiritus! 3 nd Adwentu B 17 grudnia 2023
Iz 61,1-2a.10-11; Ps Łk 1,46b-54; 1 Tes 5,16-24; J 1,6-8.19-28
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Adwent jest czasem radosnego oczekiwania na przyjście Pana. Radość ma wiele twarzy. Może uśmiechnąć się do nas ciepłym wspomnieniem, jak u babci ratowanej przez strażaka. Bywa, że wynika z zapomnienia o bieżących kłopotach. Radość adwentu jak klamra spaja przeszłość z przyszłością. Uśmiechamy się radośnie, gdy zbliża się dzień uczczenia tajemnicy Narodzin Zbawiciela. Jezus z Nazaretu, Odkupiciel przyszedł z miłości do nas, aby nas miłości nauczać i dać jej świadectwo aż po śmierć i zmartwychwstanie. To wspaniała nowina, którą przywołujemy, bo jest fundamentem naszej nadziei i radości.
Dlatego dzisiejsza niedziela słowami św. Pawła z listu do Tesaloniczan wzywa nas do radości. Kiedyś Chrystus stał się prawdziwym człowiekiem, narodził się, umarł i zmartwychwstał. Chrystus przeszłości spełnił wolę Ojca. Jezus historyczny okazał się prawdziwym Bogiem i człowiekiem. Radujcie się bracia w Panu. Radujcie się jednak także dlatego, że Chrystus mistyczny, Pan i Władca wszechświata przyjdzie i rozliczy nas z miłości. To będzie jedyny bilet, by zostać wpuszczonym do Jego królestwa.
Trochę tak znienacka dzisiejsza ewangelia prowadzi nas do człowieka, którego nie kojarzymy z radością, ale z odwagą i powagą. Św. Jan Chrzciciel jest człowiekiem, który poruszał bardzo poważne tematy życia, nawoływał do nawrócenia czyli porzucenia grzechu i miłowania zgodnie z przykazaniami Boga. On jest dla Żydów autorytetem – punktem odniesienia w szukaniu sensu życia. Dlatego ludzie przychodzą nad rzekę Jordan, gdzie Jan obmywa wodą dokonując rytualnego znaku oczyszczenia; zna swoje granice i zna swoje powołanie. Trzykrotnie zaprzecza pytaniom uczniów faryzeuszy o to, kim jest: Nie jestem Mesjaszem, nie jestem Eliaszem, nie jestem prorokiem. Nie jest Mesjaszem, ale Jego drogowskazem. Nie jest Eliaszem, o którym mówi przedostatnie zdanie Starego Testamentu z Księgi Malachiasza : Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego (Ml 3,23). Nie nakłania bowiem do przestrzegania jedynie Dekalogu, ale nakłania do słuchania Tego, który już się narodził i naucza Nowego Testamentu. Choć jest prorokiem, ustępuje miejsca nadchodzącemu Jezusowi.
Kim zatem jest? Jaka jest jego prawdziwa tożsamość?
Po ludzku, jest synem Elżbiety i Zachariasza, kapłana Starego Testamentu. Patrząc na jego znaczenie można powiedzieć, że Jan Chrzciciel jest drogowskazem Jezusa. Jest żywą pokorą, która zna swoje granice, nie wykorzystuje swej popularności do robienia interesów na ludziach, do zdobywania na nich pieniędzy ze względu na Chrystusa. Jest równocześnie głosicielem, mówcą, wyrazicielem woli Boga, by przyjąć Jezusa jako oczekiwanego Mesjasza. Dlatego wielu z jego uczniów, przyłączy się do Jezusa.
Potrzebujemy autorytetów. One pomagają nam znaleźć odpowiedź na pytania: kim jesteśmy? Co w naszym życiu jest naprawdę ważne? Po co żyjemy?
Coraz częściej można spotkać młodych małżonków, którym brakuje radości. Szczególnie wtedy, gdy zbliża się Boże Narodzenie. To święta Nowego Dziecka – maleńkiego Jezusa. Może właśnie dlatego inne budzą się w nas emocje niż te, które powstają wobec Świąt Wielkiejnocy, do których prowadzi śmierć pełnoletniego Jezusa? Małżonkowie dotknięci niepłodnością czują swoje niespełnienie. Z trudem przychodzi im łamać się opłatkiem z bliskimi, gdy słyszą szczere skądinąd życzenia, by ich rodzice zostali „wreszcie” dziadkami, a ktoś mógł zostać wujkiem czy ciocią. Dlatego warto w tę dzisiejszą niedzielę nie tylko modlić się za małżonkami o dar potomstwa, ale także przemyśleć jak można im realnie pomóc.
Pierwszy realistyczny krok pomocy chrześcijanina to modlitwa. Zwrot ku Bogu. Wstawiennictwo i powierzenie bliskich nam osób.
Drugi krok chrześcijańskiego realisty to dyskretne wyrażenie swej bliskości małżonkom dotkniętym niepłodnością, bez nachalnego pytania Dlaczego jeszcze nie macie dziecka? Potwierdzenie ich wartości: Odnoszę wrażenie, że pragniecie dziecka. Jestem z wami. Jeśli mogę wam w czymś pomóc, powiedzcie.
Trzeci krok może stanowić pomoc w znalezieniu osób specjalistycznie zajmujących się leczeniem niepłodności np. poprzez naprotechnologię. Bardzo ważne w tym wszystkim, by wiedzieć, że brak potomstwa nie musi wcale oznaczać, iż małżonkowie są egoistami, którzy ugrzęźli w materialistycznej pogoni za wrażeniami i pieniędzmi. Brak potomstwa mimo uporczywego leczenia nie jest też przegraną małżeństwa, bo mogą pomyśleć i przemodlić możliwość adopcji dziecka. Brak potomstwa nie jest także skazaniem małżonków na wieczny smutek, ale jest sposobnością do rozwijania małżeńskiej przyjaźni, nie „za coś” (np. dzieci), ale „mimo czegoś”.
Naszą radość przyćmiewa smutna decyzja nowych parlamentarzystów, senatorów i prezydenta o państwowym czyli tylko cywilnym prawie – ustawie o finansowaniu programu in vitro z budżetu państwa. Dla mnie, najpierw jako człowieka, dalej jako człowieka Chrystusa, co więcej, duszpasterza wspierającego małżonków dotkniętych niepłodnością w krakowskim duszpasterstwie i Stowarzyszeniu Wspierania Małżeństw Niepłodnych „Abraham i Sara” jest to bardzo bolesne. In vitro ma być bowiem finansowane także za pieniądze pochodzące z moich podatków!
Całkowicie podpisuję się pod słowami Ks. Abp. Stanisława Gądeckiego, który napisał: „Ludzkie życie jest wartością podstawową i niezbywalnym dobrem. Domaga się zatem bezwzględnej ochrony, a więc niezależnie od okresu i jakości życia człowieka. Metoda in vitro tymczasem jest eksperymentowaniem na człowieku, jego swoistą «produkcją» stanowiącą «formę zawładnięcia życiem ludzkim» (…) Bezpłodność [niepłodność] jest ciężką próbą. In vitro jednak nie jest metodą leczenia niepłodności. Środki przeznaczone na tę metodę byłoby lepiej przeznaczyć na badania prowadzące do rzeczywistego wyeliminowania różnych przyczyn bezpłodności [niepłodności] czy też jej wyleczenia. Przede wszystkim konieczne jest więc stworzenie narodowego programu prawdziwego leczenia niepłodności.”
Towarzysze małżonkom zmagającym się z niepłodnością. Wielu otrzymało dar dziecka drogą natury. Są tacy, którzy otrzymali dar dziecka drogą adopcji.
Dziecko nie jest celem „za wszelką cenę”. Nie jest towarem, ale darem. Życie dziecka i miłość nie są – proszę darować słowo – produktem, który ma spełnić oczekiwania niespełnionych rodziców.
Modląc się za małżonków, którzy borykają się z problemem niepłodności prośmy dobrego Ojca z nieba o spełnienie ich pragnienia, według Jego ojcowskich planów. Amen.