Ewangelia dzisiejsza to jakby rekolekcje kapłańskie w wersji przyśpieszonej, niejako w pigułce. Ilekroć czytam ten fragment ewangelii św. Mateusza uświadamiam sobie, że Bóg stawia przede mną lustro słowa, abym się w nim przejrzał nie po to, by cmoknąć z podziwu nad urodą bądź elegancją, ale bym sprawdził jedno z dwojga: czy moje oczy świecą czystością Bożego światła czy raczej płoną żądzą władzy i posiadania?
+Veni Sancte Spiritus! 31 nd zw A 5 listopada 2023 r.
Ml 1,14b-2,2b; Ps 131; 1 Tes 2,7b-9.13; Mt 23,1-12
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Bywają takie fragmenty Biblii, które są trudne do interpretacji np. przypowieść o nieuczciwym rządcy. Inne są, po prostu, bardzo trudne do realizacji jak np. przykazanie miłości nieprzyjaciół. Są też takie jak dzisiejszy, których trudność polega jeszcze na czym innym – konieczności osobistego nawrócenia nauczycieli Ewangelii Chrystusowej. Ta zdolność do odpowiedzialności za jedność słowa i czynu, do postawy samowychowania ma cechować powołanych do trojakiej misji: kapłańskiej, królewskiej i prorockiej.
Ostre napomnienie kapłanów jako nauczycieli ludu Bożego rozpoczyna się już w księdze proroka Malachiasza. „Zboczyliście z drogi, wielu pozbawiliście nauki, zerwaliście przymierze Lewiego… jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń”(por. Ml 2). Nie po to Bóg wybrał sobie kapłanów z pokolenia Lewiego, aby nauczali, co im się podoba, tylko to, co podoba się Jemu, nawet jeśli to nie znajduje uznania wśród ludu. Słowa kapłana mają strzec przekazu mądrości Boga. Jakimś refleksem tego zakorzenionego w Starym Testamencie imperatywu kapłańskiego jest zapewne wezwanie z Litanii do Chrystusa Kapłana i Żertwy: „Aby usta kapłanów strzegły wiedzę” czy dalsze: „Abyś sługi Twoje w gorejące pochodnie przemienił”. Każdemu kapłanowi może grozić korupcja. Ksiądz zepsuty, będzie nie tylko marnym egoistą, który w sposób instrumentalny traktuje rzeczy święte, ale gorszycielem, właśnie ze względu na świętość swej posługi.
Psalm 131 daje nam pokorną odpowiedź na poczucie bezradności wobec korupcji panoszącej się nawet w świecie sacrum. „Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły…”.
W dużym kontraście pozostaje z pierwszym czytaniem i Ewangelią słowo z listu św. Pawła do Tesaloniczan. Apostoł bez pokornej pychy, ale z emfazą podkreśla życzliwość ofiarowaną przez niego i innych nauczycieli prawd wiary, jaką wnieśli do wspólnoty chrześcijańskiej w Tesalonice. Silnie motywuje to oddaniem dla nich, aby Tesaloniczanie byli zbawieni. I taka jest wielkość św. Pawła, który nie udaje, że nic przecież takiego wielkiego nie zrobił. Z drugiej strony Apostoł nie reklamuje się i nie przecenia swoich wysiłków zostawiając to Bogu. Mówi jedynie o sile miłości, która od Ducha Świętego pochodzi i słowo przemienia w czyn.
Fałsz i hipokryzja grozi nam kapłanom. Niekiedy bezmyślne, niejako automatyczne sprawowanie sakramentów świętych, czyli bez przebywania w bliskości Boga, może doprowadzić nas do spowszednienia Tajemnicy Bożej miłości. Grozi nam nie tylko rutyna, ale chwilami narażamy się na spłycenie naszego przekazu, a w skrajnych przypadkach nawet na utratę wiary w sens naszej posługi. Kryzysy kapłańskie są czymś normalnym; bywają przecież kryzysy i w małżeństwie i w życiu zakonnym. Prawdziwe nieszczęście zaczyna się, gdy rozwiązaniem kryzysu nie będzie ponowne odkrywanie bliskości czułego Boga, tylko szukanie zapomnienia w pomysłach (nałogach) tego świata.
Co robić? Chodzi za mną słowo czteroletniej dziewczynki, które powiedziała niedawno: „Babciu, mama i tata kochają mnie tak bardzo jak braciszka, ale kochają mnie dłużej…”. Wymiękam, kiedy Bóg w prostocie i czystości dziecka przypomina mi, że mam być dzieckiem.