Otrzymałem niedawno przekaz zdjęcia, na którym czarny pies z wybałuszonymi oczami i otwartym pyskiem ledwie wystawia głowę ponad stłoczone wokół niego owce. Ktoś nadał temu komentarz: „Zawsze bądź sobą, walcz do końca. Nawet, gdy wokół ciebie same barany”. Dlaczego tak sympatyczne zwierzęta jak pies, barany czy owce ktoś chce sobie przeciwstawiać?
+Veni Sancte Spiritus! 2 nd zw rok A 15 stycznia 2023
Iz 49,3.5-6; Ps 40; 1 Kor 1,1-3; J 1,29-34
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Gdzie w mieście znaleźć owce czy barany? Psów na szczęście jest wiele. Na wizycie kolędowej można spotkać w waszych gościnnych domach przeróżne czworonożne stworzenia (niekiedy także takie, co pełzają, bo nóg nie mają). Jak zrozumieć język ewangelii, który posługuje się oczywistymi w czasach Chrystusa obrazami pasterskimi i rolniczymi? Odpowiedzią jest wejście w znaczenie podstawowych wyrażeń, którymi określa się Chrystusa w słowie Bożym na dzisiejszą niedzielę.
Są takie dwa słowa odkrywające tożsamość Jezusa: pierwszym jest SŁUGA, a drugim BARANEK BOŻY. W Starym Testamencie prorok Izajasz zapowiada Sługę, który się narodzi, aby zbawić ludzi. Słowo „sługa” może w niejednym z nas budzić niepokój. Wydaje się jakby zupełnie nie przystawać do współczesnego świata. Tymczasem w czasach proroka Izajasza to słowo było czymś całkowicie zwykłym. Istniały bowiem dwory królewskie, a nawet w miarę bogaci ludzie posiadali swoje sługi. Niejednokrotnie były to osoby wzięte w niewolę z podbitych narodów. Zatem w czasach Izajasza słowo „sługa” było bardzo konkretnym opisem rzeczywistości. Nikogo nie poniżało. Poza tym, kiedy Izajasz mówi: „Ty jesteś moim sługą” (w. 3), wskazuje na tytuł honorowy. Abraham, Mojżesz, Dawid byli bowiem nazywani sługami Boga. To słowo nie pozbawia godności, ale wskazuje, że godność sługi wynika z relacji z Tym, któremu się służy.
Drugie słowo, „Baranek Boży” było dla Żydów połączeniem obrazu cennego pasterskiego zwierzęcia z niepojętą, przez Boga nadaną misją. Warto sobie uświadomić, że św. Jan Apostoł napisał między rokiem 80 a 90 po narodzinach Chrystusa taką ewangelię, która różni się bardzo wyraźnie od trzech pozostałych; to najpóźniejsza ewangelia, ale stawiająca w centrum nie wydarzenia zbawcze, lecz Osobę Zbawiciela. Św. Jana Ewangelistę interesuje misterium osoby Pana. Komentatorzy mówią, że „jest to Ewangelia mistyczna, spisana przez umiłowanego ucznia, który spoczywał na piersi Jezusa”. O ile tydzień temu słyszeliśmy w ewangelii opowieść o chrzcie Chrystusa w Jordanie widzianą oczami św. Mateusza, o tyle dzisiejsza opowieść przedstawia ten chrzest widziany niejako oczami św. Jana Chrzciciela. Jan nazywa Jezusa Barankiem Bożym, który bierze na siebie grzech świata. Te słowa powtarzamy w każdej Mszy świętej. Chrzciciel nawiązuje do symboliki paschalnej; tak jak Abraham na górze Moria zobaczył baranka uwikłanego rogami w zaroślach i złożył z niego ofiarę krwawą zamiast Izaaka, tak jak Żydzi w noc ucieczki z Egiptu złożyli ofiarę krwawą z baranków, tak Jezus jest Ofiarą, którą złoży z Siebie na ołtarzu Krzyża. Jego Krew zostanie przelana na krzyżu o godzinie, o której w świątyni zabijało się baranki paschalne.
Dzisiejsza ewangelia pokazuje, że Bóg przekonuje do swojej miłości przez bycie po ludzku cichym jak baranek. W Jezusie Bóg jest bliski, gotowy służyć, zdolny do cierpienia i przelania krwi. Św. Jan Chrzciciel był raptem pół roku starszy od swego kuzyna, Jezusa z Nazaretu. Znali się po ludzku. Teraz Jan otrzymuje znaki od Boga, że Jego Kuzyn jest zapowiadanym Mesjaszem. Chrzciciel wypowiada swoją wiarę w Jezusa mocnym głosem przed ludźmi. „Oto Baranek Boży” czyli Ten, który po ludzku poniesie porażkę, nie odniesie ziemskiego sukcesu, nie ustawi sobie spraw osobistych i zawodowych, zostanie zniszczony w cichym cierpieniu. Im bardziej po cichu służysz, im bardziej po cichu dajesz siebie, tym bardziej inni, jak Jan Chrzciciel mogą w tobie zobaczyć ucznia Baranka Bożego.