Można ubrać zegarek na rękę szympansowi, pod szyję zapiąć muchę, wytresować by tańczył podnosząc rękę do góry. Ale gdyby tylko mógł, odziany w swoją naturalną sierść wolałby stanąć na czele stada i poprowadzić je do wodopoju. Nawet gdyby w korycie rzeki zastał ją wyschniętą, taki szympans wie, gdzie kopać długimi przednimi rekami, aby dokopać się do napływającego mocnym strumieniem podziemnego zbiornika wody. Jeśli zatem szympans wie, gdzie jest źródło, bo używa rozumu i instynktu człowiek ma znacznie większe szanse trafić do źródła i zaczerpnąć wodę niezbędną do oczyszczenia się z fałszu i złudzeń grzechu.
+Veni Sancte Spiritus! 3 nd zw rok B 21 stycznia 2024
Jon 3,1-5.10; Ps 25; 1 Kor 7,29-31; Mk 1,14-20
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Ewangelia św. Marka jest krótka i bardzo precyzyjna. Cenię sobie tę syntezę i umiejętność wskazywania na pewne cechy Zbawiciela, które Marek posiadł w swoim ewangelicznym warsztacie słowa. Zauważmy, że dzisiejszy fragment pierwszego rozdziału zawiera nauczanie Jezusa ujęte w dwa zdania złożone, składające się tylko z czterech prostych stwierdzeń; 1) czas się wypełnił 2) i bliskie jest królestwo Boże 3) nawracajcie się 4) i wierzcie w Ewangelię. Tym czterem zwrotom chcę poświęcić tę homilię uwzględniając kontekst życiowy, jakim jest kapłańskie chodzenie na spotkanie z ludźmi w ramach wizyty duszpasterskiej – kolędy.
1) Czas się wypełnił. Jezus idzie do ludzi w konkretnym czasie. Historia poucza, że rzymscy namiestnicy niezbyt chętnie urzędowali w Palestynie czasów Chrystusa, bowiem była to kraina na krańcach Cesarstwa Rzymskiego, naznaczona wieloma buntami zbrojnymi religijnych Żydów. Ci ostatni, cieszyli się ze słońca, winorośli i wiary w Boga Jedynego. Innym razem ci sami potrafili się smucić, gdyż niektórzy bardzo cierpieli wskutek chorób, kłótni, krzywd. W taki ludzki czas radości i łez przychodzi Jezus, aby go wypełnić nauczaniem i praktykowaniem miłości Boga i bliźniego.
Kiedy idę po kolędzie tam, gdzie mi otworzą widzę mnóstwo sędziwych, zmienionych wiekiem, niekiedy chorobą twarzy. Bardzo pięknych, gdy w skupieniu razem się modlimy, ciekawie wpatrzonych gdy rozmawiamy. To czas dzielenia się doświadczeniem Boga wśród nas. Czas mojego pytania o Boże błogosławieństwo w ich czasie (szczególnie minionym roku), czas mojego słuchania, jak rozumieją moje pytania o łaskę Boga w ich codzienności. Odpowiedzi są tak różne jak wielu jest ludzi. Niektórym trudno zatrzymać strumień słów, inni nie wiedzą co powiedzieć i usiłują zamknąć to pozornie optymistyczną odpowiedzią: „Nie trzeba narzekać”.
2) i bliskie jest królestwo Boże. Łzy w oczach młodej wdowy, od razu mówią mi jak bardzo odczuwa stratę męża, wyceniają niejako tę małżeńską miłość na złoto najwyższej jakości (tym bardziej, że małżeństwo to nie zrodziło dzieci). Uświadamiam sobie po moim słuchaniu i delikatnym wyrażaniu słów smutku, że przychodzi moment, gdy jak brat, ubrany w komżę i stułę przytulam ją i mówię: „Jesteśmy rodziną w Chrystusie”.
3) Nawracajcie się. Dwóch mężczyzn siedzi naprzeciw przy stole. Młodszy to syn, który splótł ramiona przed sobą na wysokości piersi. Nie odzywa się. Przemawia za to ojciec. Gdy pytam, na którą godzinę Mszy szczególnie lubią chodzić w niedzielę, ojciec odpowiada: Nie chodzimy. Pracujemy przez siedem dni w tygodniu. Tłumaczę, że modlitwa taka jak Msza jest potrzebna nam, nie Bogu, a on ciągnie dalej, że musi nadzorować pracowników i stoiska. Mówię o sześciu biblijnych dniach pracy i siódmym odpoczynku, ale on mówi, z dziwnie wyczuwaną dumą, że młodszy syn nie chodzi na katechezę, bo takie dziś czasy. W końcu uwalnia emocje i zaczyna słowotokiem mówić o konieczności pracy, a ja „nie odpuszczam” i patrząc mu prosto w oczy mówię o potrzebie i możliwości życia z Bogiem; wymiana ognia równoległego „gadania” bez słuchania interlokutora trwa chyba dziesięć sekund! Po ludzku, stracone spotkanie. Może Bóg jakoś zapuka inaczej do mężczyzny, który wie, że modlitwa i msza nie są mu do niczego potrzebne?
4) I wierzcie w Ewangelię. Małżeństwo w średnim wieku z córką kilkunastoletnią. Na stole jej zadbany zeszyt z nauki katechezy szkolnej. Rodzice mówią o swym związku małżeńskim z pogodnym przekomarzaniem się. Od dwudziestu trzech lat żyjąc w sakramencie, znają się i towarzyszą sobie oraz dwu córkom w drodze wiary. W pewnym momencie pani mówi, że dziękuje mi za przemyślane i ciekawe kazania. Ja dziękuję im, że są jednością, że jest w nich miłość, której światło jest mi jako człowiekowi wiary i kapłanowi tak bardzo potrzebne.
Jeśli swój czas wypełniasz Jezusem, twój czas wypełnia się Miłością. Bliskie staje się królestwo. Pragniesz kierować swoją głowę, a potem ręce i nogi tam, gdzie dostrzegasz palec Jezusa. To, co głosił ponad 2000 lat temu, kilka tysięcy kilometrów stąd, teraz i tutaj staje się życiem.