Z lodową górą jest tak, że ponad powierzchnią zimnej, arktycznej wody widać jej spory kawał. Gdyby jednak wykonać zejście pod wodę, wtedy oczom śmiałka (czy raczej szaleńca) ukaże się prawie bezmiar tej lodowej skały. Zanurzenie zależy od gęstości lodu czy wody, w której wyspa pływa, ale także od pochodzenia takiej lodowej bryły. Zwykle pod wodą znajduje się nie mniej niż ¾ góry lodowej. Taka jest nasza modlitwa. Dostępna oczom obserwatorów tylko w tym, co zewnętrzne.
+Veni Sancte Spiritus! 30 niedziela C 23 października 2022
Syr 35,12-14.16-18; Ps 34; 2 Tm 4,6-9.16-18; Łk 18,9-14
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Co to ma wspólnego ze słowem Bożym? Ten obraz odwróconych proporcji jest jakimś światłem rzuconym na rzeczywistość naprawdę niedostępną ludzkim oczom, jaką jest nasze podniesienie duszy do Boga. Obraz jest o tyle ułomny, że lodowa góra jest obszarem wielkiego zimna, zaś modlitwa kojarzy się nam z wysoką kalorycznością, metafizycznym rozgrzaniem wzbudzonym bliskością miłującego Ojca. Widzieć cudzą modlitwę oznacza dostrzegać tylko to, co na zewnątrz rozmodlonego człowieka. Jak z lodową górą. Nieśmiertelna dusza wyraża się na twarzy – mimice, spojrzeniu, ustawieniu ust modlącej się osoby. Ciało jest ekranem wnętrza. Oczy, usta, brwi wyrażają nie tylko skupienie czy emocje. One są sygnałami nawiązania wewnętrznego kontaktu dziecka Bożego ze swoim Stwórcą, które zachodzi w głębi.
Modlitwa jest wydarzeniem bardzo intymnym. Ciekawie i dość prosto przedstawia tę wewnętrzną przygodę Stwórcy i stworzenia Katechizm: „Serce jest mieszkaniem, w którym jestem, gdzie przebywam (według wyrażenia semickiego lub biblijnego: gdzie „zstępuję”). Jest naszym ukrytym centrum, nieuchwytnym dla naszego rozumu ani dla innych; jedynie Duch Boży może je zgłębić i poznać. Jest ono miejscem decyzji w głębi naszych wewnętrznych dążeń. Jest miejscem prawdy, w którym wybieramy życie lub śmierć. Jest miejscem spotkania, albowiem nasze życie, ukształtowane na obraz Boży, ma charakter relacyjny: serce jest miejscem przymierza”(KKK 2563).
Warto zwrócić uwagę, że słowo Sędzia wybrzmiewa dzisiaj już w Księdze Mądrości Syracha: „Pan jest Sędzią, który nie ma względu na osoby. (13) Nie będzie miał On względu na osobę przeciw biednemu, owszem, wysłucha prośby pokrzywdzonego”. Bóg jest roz-sądny: słucha, słyszy, dopiero potem rozsądza. Zawsze na korzyść człowieka. Nawet jeśli nie spełnia jego prośby czy pretensji. To, co Boga ujmuje w modlitwie ludzi to ich pokora. Jeśli zatem mam się modlić, trzeba abym w sercu uznał prawdę o swej niedoskonałości, a nawet więcej – o swej skłonności do grzechu. Tylko wtedy na modlitwie będę pamiętał, że Dawca życia nie potrzebuje mojej parady osobistych zasług, lecz skruszonego i wdzięcznego serca. Gdy człowiek uświadamia sobie przed Bogiem, że jest kruchy i wiele w swym życiu popsuł, wchodzi we właściwe rejestry Bożego nasłuchu.
Modlitwa jest komunikatem człowieka, który wie, że swoją wartość czerpie nie z siebie, ale z Boga. Psalm 34 precyzuje: (19) Pan jest blisko skruszonych w sercu i wybawia złamanych na duchu… (23) Pan uwalnia dusze sług swoich, nie dozna kary, kto się doń ucieka”.
Pokora jest cechą dojrzałej modlitwy. Wie o tym św. Paweł, gdy pisze w zakończeniu swego listu do Tymoteusza: „(16) W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale wszyscy mnie opuścili: niech im to nie będzie policzone! (17) Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie /Ewangelii/”. Paweł wie, że w modlitwie Bóg jest sprawiedliwym sędzią.
Jaka głębia wypełniała faryzeusza, a jaka celnika, którzy przyszli się modlić? Pierwszy nie opuścił samego siebie, pozostał na powierzchni swoich złych emocji, podłej satysfakcji z dostrzeżenia celnika i wyliczanki swoich rzekomych zasług. Drugi, nawet oczu nie podnosi świadom swego grzesznego życia. Wie jednak, że jest dzieckiem Boga, który kocha nie za poprawność, ale za zaufanie. Ten zeszedł na głębiny i spotkał sprawiedliwego Sędziego. Schodzimy na głębię?