Padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu

Nie pomoże ani Apap ani Ibuprom ani Nurofen. Nie ma szans. To nie przeziębienie albo ból zęba. Nie można pomóc chorym na trąd usuwając chwilowo bardzo dolegliwe boleści kończyn. Tym bardziej nie można im pomóc zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Skuteczną pomocą jest miłująca obecność i akceptacja biedaków mimo ich odrażającego wyglądu.

+Veni Sancte Spiritus! 28 niedziela C 9 października 2022

2 Krl 5,14-17; Ps 98; 2 Tm 2,8-13; Łk 17,11-19

Bracia i Siostry w Chrystusie!

Jedenastu bohaterów dzisiejszej liturgii słowa Bożego zostało dotkniętych trądem. Syryjczyk Naaman z Księgi Królewskiej oraz dziesięciu trędowatych z ewangelii św. Łukasza. Choć dzieliła ich narodowość i czas połączyło ich wspólne nieszczęście zakaźnej i śmiertelnej choroby. Współdzielili objawy trądu czyli powstałe na powierzchni skóry twarzy i tułowia suche, szorstkie owrzodzenia, które są jaśniejsze od normalnego koloru skóry. W ich obrębie występują zaburzenia czucia – dotyku, ciepła, a nawet bólu. Zmiany te nie goją się nawet miesiącami. Dlatego ludzie nakazywali przebywać trędowatym daleko do skupisk ludzkich.

W czasach proroka Elizeusza trąd oznaczał faktyczny wyrok śmierci, tym dotkliwszy, iż skazywał człowieka na życie w odosobnieniu. Boża Opatrzność wyprowadza Syryjczyka Naamana z cierpienia w sposób bardzo konkretny; służącą w jego domu jest Żydówka, która słyszała o proroku Elizeuszu, zdolnym uzdrawiać z trądu. Kiedy Naaman dociera do Elizeusza, ten bezceremonialnie karze mu się obmyć w Jordanie. Elizeusz nie bada, ale każe Syryjczykowi zawierzyć słowu. Syryjczyk przełknął taką prostacką radę i dostosował się do niej. Jak czytamy w 2 Krl 5, 14 ciało jego na powrót stało się jak ciało małego chłopca i został oczyszczony. Prorok Elizeusz nie bierze żadnego wynagrodzenia. Nie chce, aby Syryjczyk myślał, że to człowiek uzdrowił. Dar oczyszczenia z trądu pochodzi od samego Boga. Poganin z Syrii odkrywa, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! Wyznaje wiarę w jedynego Boga. Wyrzeka się swoich bogów, prosi o ziemię z Izraela, aby mógł mieć ją ze sobą i na której mógłby składać ofiary jedynemu Bogu. Zawierzenie słowu proroka jedynego Boga jest początkiem uzdrowienia.

Dlaczego Bóg nie pomaga przede wszystkim „swoim”? Tego domagałaby się logika wiary. Okazuje się, że wszyscy ludzie dla Boga są „swoimi”. Bardzo skutecznie Pan może przemówić do człowieka innej narodowości niż Żyd i ukazać mu swą bliskość.

Wdzięczność i niewdzięczność jest kolejnym przesłaniem dzisiejszego słowa. Dziesiątka trędowatych krzyczy do Jezusa błagając o pomoc. On uzdrawia ich, ale nie w spektakularny sposób tylko nakazuje iść pokazać się kapłanom. Jezus wystawia ich na próbę; mogli przecież wewnętrznie się oburzyć, czy Jezus ich nie zbywa? Gdy oni są jeszcze w drodze, nagle uświadamiają sobie, że trądu na nich nie ma. Zniknął! Zostali uzdrowieni. Prawo wymagało, aby uzdrowieni trędowaci poszli do kapłanów, aby ci rozeznali uzdrowienie (por. Kpł 13,49). Z dziesiątki uzdrowionych wraca do Jezusa tylko jeden, cudzoziemiec, Samarytanin. Dziękuje Jezusowi, pada na twarz, oddaje Jezusowi cześć składaną zwyczajowo jedynemu Bogu. Samarytanin przechodzi do wiary w Jezusa, równego Bogu. Samarytanin to człowiek uzdrowiony w pełni czyli nie tylko oczyszczony z trądu, ale dojrzały duchowo. Wdzięczność to przecież dojrzenie daru i okazanie życzliwości darczyńcy.

Na Morzu Śródziemnym w okolicach wejścia do Zatoki Korynckiej przy miejscowości Lepanto flota chrześcijańska pobiła flotę muzułmańską. Papież Pius V, świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października świętem Matki Bożej Zwycięskiej, przemianowanym potem na „Różańcowej”. W encyklice napisał: “Pragniemy szczególnie, aby nigdy nie zostało zapomniane wspomnienie wielkiego zwycięstwa uzyskanego od Boga przez zasługi i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny w dniu 7 października 1571 roku”. Różaniec nie jest starociem w muzeum, jest narzędziem ufnej modlitwy, jest duchową różą naszej wdzięczności Bogu przez ręce Maryi.

Dodaj komentarz