Dusza człowieka powinna być czysta jak lustro odbijające promienie. Jeżeli lustro pokrywa rdza, nie można w nim zobaczyć ludzkiej twarzy. Tak samo jeśli w człowieku byłby grzech, nie może on widzieć Boga. Słowa św. Teofila z Antiochii rzucają światło na przyczynę i skutek życia zgodnego z wolą Bożą. Widzenie Boga zależy od szukania go sercem prostym i czystym, wolnym od zamętu grzechu.
+Veni Sancte Spiritus! 4 nd WP C 27 marca 2022
Joz 5,9a.10-12; Ps 34; 2 Kor 5,17-21; Łk 15,1-3.11-32
Bracia i Siostry w Chrystusie!
W zasadzie można spojrzeć na dzisiejsze czytania jak na obraz sakramentalnej spowiedzi. Najpierw Księga Jozuego pokazuje, że naród żydowski umęczony swoimi grzechami i grzechami egipskich prześladowców chce wolności. Uciekli z Egiptu, wyprowadzeni przez Mojżesza. Jest to obraz wyzwolenia, odwrócenia się od ziemi zła, gdzie rozpoczęła się ich narodowa zagłada. Głód wolności nie był jedynym. Cierpieli głód fizyczny. Bóg próbował ich, na ile Mu zaufają. Karmił manną. Wielki głód ludzi zostaje zaspokojony przez Boga. Gdy doszli w okolice Jerycha byli już u wrót Ziemi Obiecanej. Wtedy manna ustała. Świętowali Paschę jedząc chleby przaśne i żarna prażone z plonu tej krainy. Bóg kocha nas, gdyż udziela nam pokarmu. Jeśli wybieramy Jego wolę, kiedy Mu ufamy i staramy się iść Jego drogą, nie będziemy głodni.
Świadomość grzechu leży u początku nawrócenia. Trzeba wiedzieć ku Komu i ku czemu chcemy się nawrócić. Św. Paweł w liście do Koryntian mówi, że w Chrystusie Bóg pojednał świat ze sobą. Bardzo mocno Apostoł mówi o Jezusie jako przyczynie mojego zbawienia: Pojednajcie się z Bogiem! On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą. To Jezus z Nazaretu, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek jest sensem mojego nawrócenia. On swoją krwią mnie odkupił na życie wieczne. On zapłacił za moją wolność od piekła czyli śmierci wiecznej. Nawracamy się ku Chrystusowi, z Chrystusem ku Ojcu niebieskiemu w mocy Ducha Świętego. Jezus jest na swój sposób drogowskazem nawrócenia, znakiem drogowym do nieba. Miłość Jezusa do nas, do mnie jedna mnie z Ojcem i ludźmi.
Warto odnieść się do przypowieści o Synu Marnotrawnym zawężając to dzisiejsze spojrzenie do aspektu sakramentalnej spowiedzi. Młodszy syn jest bardzo zapyziały, przekonany, że mu się należy przynajmniej jedna trzecia część majątku jego ojca, ale dopiero po ojca śmierci. Syn jest bardzo bezczelny, gdyż wie, iż domagając się przypisanego mu majątku niejako wypowiada: „Stary, zdychaj, bo ja potrzebuję mojej działki!”. Ojciec się nie broni. Jest konsekwentny, skoro syn się z niego zrodził, dysponuje wolnością i rozumnością. Ojciec wbrew sobie zgadza się i wydaje majątek synowi. Po ludzku przewiduje swoją porażkę wychowawczą wobec ogromu niedojrzałości syna.
Co dalej? Ojciec wie, że syn jest głupi. Cierpi wskutek jego głupoty. Ale czeka na niego na wzgórzu, wypatruje go licząc na jego powrót. Nie stracił miłości do niego. Dni oczekiwania wykuwają jego cierpliwość czyli ten najcenniejszy rodzaj ofiarowania. Kiedy syn wraca dosłownie zeświniony i świadomy swego grzechu wobec ojca, ten wybiega do niego, rzuca mu się na szyję łamiąc wszelkie szablony wschodniej powagi. Tak szalona i czuła jest miłość ojcowska.
Syn wyznaje swój grzech popełniony wobec Boga i ojca. Prosi pokornie o miejsce między sługami. Oto oznaka skruchy. Wprawdzie nic nie mówi jeszcze, że chciałby zadośćuczynić,ale głośno, publicznie wypowiada ból i żal swojego grzechu. Ojciec przyjmuje i przywraca go do pełni synowskich praw (pierścień na palec, szata, sandały). Wzywa do świętowania, gdy każe zabić utuczone cielę, by zgromadzić innych na uczcie nowego życia skruszonego syna.
Aż się prosi, by spojrzeć na starszego syna, poprawnego, ułożonego, zazdrosnego. To obraz człowieka zadowolonego ze swej stabilnej religijności. Do którego z synów mi bliżej?