Zwykle budzi zaufanie ten, kto ma miły wygląd, uśmiech i poruszające słowo. Biała koszula, elegancki krawat, w klapie marynarki wystająca chusteczka. Najważniejszy jest jednak ten uśmiech, który ma utwierdzać innych w przekonaniu, że mamy do czynienia z bogatym, mądrym, godnym zaufania fachowcem od szczęścia. Tak wyobrażam sobie kusiciela, który współcześnie sprowadza ludzi na złe drogi.
+Veni Sancte Spiritus! 1 nd Wielkiego Postu rok C
Łk 4,1-13 6 marca 2022
Bracia i Siostry w Chrystusie!
W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu otrzymujemy jako duchową strawę słowo o pierwszej bitwie Zbawiciela. Walka Jezusa z kusicielem jest nierówna, ale to nie Chrystus ją rozpoczyna. Jakie są jej etapy ? Jak to się zaczyna, przebiega i kończy? To ważne pytania. Zaraz spróbujemy na nie odpowiedzieć, ale nim do tego przystąpimy, spójrzmy na okoliczności czyli tło historyczne. Jezus jest „pełen Ducha Świętego” czyli otrzymał zewnętrznie widzialną Moc z nieba nad Jordanem. Jan Chrzciciel udzielił mu oczyszczenia przez obmycie chrzcielne. Dla Jezusa – Syna Bożego – ten gest nie był potrzebny, gdyż był bez grzechu. Ten znak wyraził pokorę prawdziwego Syna Człowieczego, solidarnego z ludźmi, dotkniętymi grzechem. Co to znaczy, że Jezus jest pełen Ducha Świętego? Rozumiemy przez to, iż Jezus jest w całkowitej jedności pragnień z Ojcem niebieskim. Zapytamy: czy nie jest zuchwalstwem pytać jakie pragnienia ma Bóg? Naszą ludzką ograniczoną miarą możemy uchwycić na pewno dwa takie pragnienia Ojca niebieskiego dotyczącego Jezusa i ludzi: pierwsze, aby dzięki Jezusowi ludzie mogli usłyszeć o miłości Ojca odwiecznej i nieskończonej. Drugie, aby Syn Boży jako prawdziwy człowiek podjął ofiarę odkupienia za ludzkie grzechy. Duch Święty jest pieczęcią Ojca na sercu Syna.
Ważną jeszcze okolicznością są właśnie zakończone „rekolekcje” Jezusa, nad wyraz długie, bo czterdziestodniowe oraz przeżyte bez pokarmu. Jak sobie wyobrazić dzisiaj czterdzieści dni bez ludzi, bez mediów i bez jedzenia? Nawet najbardziej ekstremalni asceci mieliby z tym trudność. Na szczęście, Zbawiciel nie należał do żadnej grupy survivalowej, nie był również żołnierzem elitarnych jednostek komandosów SAS czy Delta, ale ubogim cieślą z Nazaretu, który nie pomniejszają siły mięśni potrafił uruchomić zdecydowanie większą siłę ducha. Można przeżyć tak długi czas w odosobnieniu i bez stałego pokarmu, jeśli całą osobą trwa się w relacji z Bogiem. Wsłuchanie w Ojca, bycie dla Ojca i szukanie Jego woli było dla Zbawiciela podstawą życia na pustynia. To przecież nie było przetrwanie, ale rozwój. Jezus nie wrócił stamtąd wyczerpany, ale głodny.
Bitwa się rozpoczyna. Zły duch okrąża Jezusa licząc na Jego fizyczne osłabienie; niewidzialny przeciwnik atakuje najpierw ciało czyli porusza emocje: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem”. Jezus oddaje krótki strzał słowem Bożym, iż nie samym chlebem żyje człowiek. Złych ducha jako fałszywy przymilacz usiłuje apelować do rozumu Jezusa i połechtać Jego miłość własną oczekując pokłonu: „Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę”. Jezus słowem Bożym oddaje drugi strzał: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”. Jezus jest sługą Ojca, to element Jego tożsamości. Diabeł po raz ostatni usiłuje zajść Jezusa, tym razem przypuszczając atak na bóstwo Jezusa: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół!”. Chrystus zna jednak swoją wartość. Wie, że nie czas na ujawnianie swej boskiej tożsamości przed upadłym i zepsutym aniołem. Ten odstąpił, bo przegrał. Znawca Pisma Świętego, mistrz fałszu, który nie wie, czym jest miłość, i nie umie kochać. Zwycięstwo Jezusa dokona się za trzy lata na wzgórzu Golgoty. Wtedy nikt nie będzie Mu bił brawa, bo prawie wszyscy uznają, że przegrał. Z wyjątkiem Matki. Tej, która po cichu, będąc z Nim przyczyni się do zwycięstwa.