Usłyszała pozdrowienie

 

Przyjaciele zawsze mają dom. Domem jest serce tego człowieka, o którym masz przekonanie, że na twój widok uśmiechnie się i szczerze otworzy ramiona. W jego wnętrzu znajduje się takie miejsce, gdzie możesz się schronić. Wiedziała o tym Maryja, gdy wyruszyła odwiedzić swą krewną Elżbietę w dalekiej miejscowości na południu Palestyny.

+Veni Sancte Spiritus! 4 niedziela Adwentu 19 grudnia 2021.

Mi 5,1-4a; Ps 80; Hbr 10.5-10; Łk 1,39-45

Bracia i Siostry w Chrystusie!

Czytając fragment dzisiejszej ewangelii widzimy, że nawet pośpiech może służyć ludzkiemu zbawieniu. Staje się zatem nieaktualne powiedzenie: „Pośpiech jest potrzebny wyłącznie przy łapaniu pcheł”. Okazuje się, że Maryja idąca z pośpiechem w góry do pewnego miasta w Judzie uświęca taką postawę, która na co dzień jest nam obciążeniem. Motyw pośpiechu niejako uszlachetnia to niezbyt miłe działanie polegające na przyspieszonym tempie spełnianych czynności. Maryja idzie do swej krewnej Elżbiety (być może kuzynki, być może ciotki) zapewne motywowana przynajmniej trojako: najpierw, aby zobaczyć czyli dopełnić widzeniem słowo powierzone Jej przez Archanioła Gabriela o brzemienności posuniętej wiekiem Elżbiety. Po drugie, zapewne po to, aby konsekwentnie wyrazić Elżbiecie swoją radość z tego faktu. Wreszcie, przyczyną decyzji Maryi na taką pośpieszną i uciążliwą wędrówkę jest chęć osobistego przemyślenia i przemodlenia tego, co się z Maryją stało, i niewątpliwie znalezienia pomysłu jak to przekazać Józefowi. Ta wędrówka Maryi była dla Niej jakimś długotrwałym wysiłkiem ciała i serca. Może nie będzie to niewłaściwe, jeśli nazwiemy to „rekolekcjami w drodze”. Milczą komentatorzy Ewangelii co do tego, czy Maryja poszła sama czy z Józefem. Rozum domagałby się uznania, że rozważny i sprawiedliwy Józef nie puścił swej Małżonki samej na tak odległą i niebezpieczną drogę. Czy tak było? Nie znamy odpowiedzi. Pewne jest, że Maryja ten czas przemierza z modlitwą w sercu, z rozeznawaniem cudu, który stał się w Niej Ciałem.

Zatrzymajmy się na kilku ważnych zwrotach Panny Maryi do Św. Elżbiety. Pierwszy z nich usłyszała pozdrowienie wskazuje na Elżbietę, która w sposób bierny jest odbiorcą dobra niesionego z serca poprzez słowo. Gest jak co dzień, słowo jak pozornie każdy grzecznościowy zwrot nagle może okazać się nowym światłem. Kiedy słoneczny promień dotyka listka, roślina ożywa, rozwiera się pąk kwiatu; zieleń, barwy i zapachy wiwatują. Słowo pozdrowienia Maryi jest nie tylko naturalnym poruszeniem uczuć mile zaskoczonej Elżbiety. Duch Święty w słowach tego maryjnego pozdrowienia ukrył swą bezdźwięczną, delikatną potęgę i poruszył poczęte dziecko Elżbiety. Pozdrowienie okazało się subtelną siłą poruszającą maleńkiego Jana, którego ludzie nazwą Chrzcicielem. Pozdrowienie samo w sobie bywa powierzchownym i banalnym gestem, nieoczekiwanie – z pomocą Pana Boga – może złamać schemat. Wtedy porusza delikatnie życie przyrodzone mocą nadprzyrodzoności.

Drugi zwrot wiąże się z pierwszym; Elżbieta wybucha radością, emocje rozjaśniają jej twarz, usta otwierają się do wesołych okrzyków. Ochłonąwszy, Elżbieta tłumaczy Maryi: na Twój głos Matko mojego Pana (45)„poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”. I wnioskuje: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła”. Gospodyni odkryła w mgnieniu oka, iż Jej Krewna z Nazaretu jest Matką Boga. Nie zna teologii, to dopiero na opisie i analizie tego spotkania Ojcowie Kościoła będą tworzyć teologię. Św. Ambroży napisze: ”Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła”, mówi do Niej Elżbieta. Ale i wy jesteście błogosławieni, którzyście usłyszeli i uwierzyli. Albowiem każda dusza, która wierzy, poczyna w sobie i rodzi Słowo Boga i rozpoznaje Jego dzieła. Niech więc każda dusza będzie duszą Maryi, aby uwielbiała Pana. Niech w każdej duszy będzie duch Maryi, aby radowała się w Bogu”. Trudne słowa. Wymagające. U kresu Adwentu dążymy na wyżyny. Jak Maryja do przyjaznego domu Elżbiety. Pozdrowienie i błogosławienie może przynieść wiele.

Dodaj komentarz