Wśród życzeń na dni Świętego Triduum, które spływały w tym roku pojawiły się i takie: Miłości Wielkiego Czwartku, Wiary Wielkiego Piątku, Nadziei Wielkiej Soboty, wreszcie radości Wielkiej Niedzieli.
+Veni Sancte Spiritus! Zmartwychwstanie Pańskie 4 kwietnia 2021
J 20,1-9
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Chodzi o wiarę, która odmieni nasze serca. Nadzieję, że jutro będzie lepsze oraz miłość, która przetrwa najgorsze momenty w życiu. Ale to wszystko z Chrystusem. Bez Chrystusa, bez odniesienia do Jego męki, śmierci i powstania z martwych te życzenia pozostają chwilową, miłą emocją… I niczym więcej.
Co przyniósł Wielki Czwartek? Jaką miłość? Największą na świecie. Gdy ktoś krew swoją oddaje, dla przyjaciół jako Honorowy Dawca Krwi, ten ratuje życie doczesne. Mój przyjaciel robi to od lat. Opowiadał mi, że zawsze potem przez chwilę jest słaby. Ale radość dawania siebie, aby ratować innych jest ważniejsza. Gdy Chrystus Pan oddał Krew i Ciało swoje ustanawiając znak przemienienia chleba i wina uczynił to, aby wzmacniać nas w drodze do życia wiecznego.
Co przyniósł Wielki Piątek? Jaką wiarę? Większą niż rozum, ale niesprzeczną z rozumem. Wiarę, że Bóg Ojciec tak umiłował świat, czyli Ciebie i mnie, iż Syna swego jednorodzonego nam dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16). Wiarę, że dopełnieniem wielkoczwartkowej Ofiary Jezusa z własnego Ciała i Krwi było Jego pohańbienie, rany, ból i kaźń na Krzyżu Golgoty.
Co przyniosła Wielka Sobota? Jaką nadzieję? Tę oto, że Chrystus zstąpił do otchłani, aby naszym prarodzicom i wszystkim ogłosić zbawienie wieczne. Otworzyć drzwi do nieba. Wydobyć z przepaści lęku i samotności, gdzie strącił ich grzech.
Co przynosi nam dzisiaj Wielka Niedziela? Jaką radość? Można ją zamknąć w dwóch słowach: „Jezus żyje!”. Jezus prawdziwie umarł w swym świętym człowieczeństwie, ale prawdziwie powstał z martwych. Jest. Nieśmiertelna Dusza Jezusa zjednoczyła się na nowo z ciałem, tym razem już odnowionym, chwalebnie przemienionym. Jezus żyje, a ponieważ istotą Jego życia jest miłość, dlatego trzeba jasno powiedzieć, mocą Ducha Świętego żywy Jezus udziela się w swej miłości wszystkim, którzy Go szukają.
Słowo Boże prowadzi nas do grobu Pańskiego. Maria Magdalena widzi kamień odsunięty od grobu. Przywiodła ją do grobu czysta miłość do Jezusa. Przed grobem zatrzymał ją strach. To przecież ludzkie, że boimy się otwartego grobu, zwłaszcza tuż po pogrzebie. Przy grobie człowiek się zatrzymuje na modlitwę i wspomnienie pochowanej tam osoby. Do świeżego grobu się nie wchodzi, bo nie jest atrakcją turystyczną. Maria jest przerażona. Powiadamia Piotra apostoła i innych wyrażając taką opinię, jaką dyktuje jej spięty lękiem rozum: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”(w. 2). Piotr i Jan, apostołowie biegną do grobu. Jan dobiega pierwszy, czeka na Piotra. Ten wchodzi pierwszy, Jan za nim; obaj widzą leżące płótna oraz chustę, która była na głowie Jezusa, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu (w. 6-7). Przywiodła ich miłość do Jezusa, ale widok pustego grobu nie przeraził ich, bo ponad emocjami – lękiem i smutkiem było jeszcze słowo Boże. Dlatego Jan ujrzawszy płótna w pustym grobie skojarzył ze słowami Ps 16: „ Dlatego się cieszy moje serce, dusza się raduje, a ciało moje będzie spoczywać z ufnością, bo nie pozostawisz mojej duszy w Otchłani i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu. Ukażesz mi ścieżkę życia i pełnię radości po twojej prawicy”(ww. 9-11). Jan ujrzał i uwierzył. Kto wierzy, ten żyje słowem Bożym, nim oświeca swoją niewiarę, swój lęk i smutek. Ten nie boi się pustki grobu.
Niech twoja wiara opiera się na miłości czystej jak u Magdaleny, ale i opartej na słowie Bożym jak u św. Jana Apostoła. Niech Jezus, który powstał z martwych, który nie ma ani domu ani grobu, zostanie przyjęty do twojego serca. Amen.