Co wieczór kładziemy się spać bez żadnej pewności, że rano obudzimy się żywi, ale mimo to nastawiamy budziki. To jest nadzieja. Gdy Zbawiciel posłał swych dwu uczniów, aby we wsi znaleźli i przyprowadzili oślę nie miał pewności, że trafią od razu, ale miał pewność, że na pewno trafią, bo zaufali Jego słowu.
+Veni Sancte Spiritus! 6 nd Wielkiego Postu rok B
Mk 11,1–10 (na procesję z palmami) 28 marca 2021
Mk 15, 1-39 (Męka Pańska czytana w trakcie Mszy świętej)
Bracia i Siostry w Chrystusie!
W Niedzielę Palmową Kościół czyta dwie ewangelie – jedną o pozorach i przemijalności ludzkiej chwały, drugą o cierpieniu Boga i ofierze, jaką złożył, aby wybawić stworzenie od śmierci wiecznej i uzdolnić do wejścia do chwały niebieskiej. Ta druga jest długą i wielowątkową opowieścią o przebiegu ostatniej wieczerzy, modlitwie w Ogrojcu, zdradzie Judasza, niesprawiedliwym procesie, męce i śmierci Zbawiciela. Tak ważne wątki wymagają osobnego omówienia. Jak Pan Bóg pozwoli zatrzymamy się nad nimi kiedy indziej. Teraz zatrzymajmy się na kilku istotnych gestach i słowach z ewangelii o procesji z palmami.
Co to ma znaczyć, że odwiązujecie oślę? Tak Jezus polecił. Dlaczego Chrystusowi Panu zależało na ośle? Dlaczego nie chciał rumaka, konia wojennego? Dla Żydów osioł był zwierzęciem jucznym (tak tłumaczy się greckie słowo, którym go określono w Piśmie Świętym), udomowionym, jednym z najbardziej cenionych, ale też bardzo zaprzyjaźnionym z człowiekiem ze względu na swój spokój. Jezus wybiera osła, bo nie chce pozować na wojownika, typ silnego i władczego przywódcy, który mógłby zaprowadzić wreszcie porządek i wygonić Rzymian. Nie. Zamysł Boży ukazuje Przywódcę duchowego, który jest skromny, przyjazny całemu stworzeniu, także zwierzętom.
Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach. Odzienie wierzchnie także dla Żydów miało znaczenie społecznego uznania. Emocje rozhuśtane oczekiwaniami politycznymi prowadziły Żydów do słania swoich płaszczy przed kopytami osła. Czynili to na znak ziemskiej chwały Chrystusa. Gałązki dopełniały obraz entuzjazmu tłumu. Wszystko póki się tłum nie rozczaruje Chrystusem odkrywając, że On ma inną siłę niż miecz.
A ci, którzy Go poprzedzali i którzy szli za Nim, wołali: Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Skala entuzjazmu jest wysoka. Podniecenie dyktowało zerwać z siebie płaszcz spisując go na straty i rzucić pod osła. Krzyk uwielbienia wyraża wiarę w posłanie Jezusa od Boga. Ale intencje zupełnie się rozchodzą z Bogiem Jezusa, a tym wyobrażeniem Boga, które sobie niektórzy Żydzi skroili na miarę własnych potrzeb i oczekiwań. Tęsknili za przywróceniem królestwa Dawida, aby przeżywać tę mocarstwową dumę i potęgę za największej świetności Izraela. Tymczasem plany Boże dotyczą życia wiecznego, a nie doczesnego. Królestwo ojca Dawida przychodzi, ale rozpoczyna się od wierności Ojcu niebieskiemu. Być może wielu z nich czekało na to, że jeszcze chwila, a nowy Król Żydowski poprowadzi na pałac Piłata. Nic z tego.
Św. Grzegorz z Nazjanzu opisując tajemnicę Paschy akcentował zupełnie co innego niż oczekiwali Żydzi w Niedzielę Palmową. Według niego, to do czego prowadzi nas Pascha będzie światłem, które rozjaśni nam niezrozumiałe i trudne paschalne ogołocenie Boga: „Będziemy uczestnikami Paschy, teraz wprawdzie jeszcze w sposób typiczny, o wiele jednak wyraźniej niż w starodawnym Prawie (…). Niedługo natomiast zaczniemy ją obchodzić w sposób doskonalszy i prawdziwszy, wtedy mianowicie, gdy Słowo będzie ją spożywało w nowej postaci razem z nami w królestwie Ojca odsłaniając i ukazując wszystko, czego dotychczas nie wyjaśniło w pełni. To bowiem, co dziś poznajemy, zostanie zawsze nowe’’(Kazanie 45).
Nie wsadzę Jezusa na osiołka. Pewnie wezmę do ręki palmę. Jednak co z moim entuzjazmem wiary w Jego królowanie? Może są takie obszary mojego życia, gdzie nawet Król nie ma wstępu?