Gdy chcę spotka chcę

 

Miało być jak co sobota: dostojnie, gwarnie, przewidywalnie. Nastrój został zmieniony, gdy w domu modlitwy w Kafarnaum przed mężczyznami stanął Nazarejczyk Jezus i opowiadał o Bogu. Nauczał jakby to było Jego życie. W synagodze zrobiło się pięknie, zachwycająco, absolutnie cicho. Do czasu diabelskiego wrzasku.

+Veni Sancte Spiritus! 4 nd zw. B 31 stycznia 2021

Mk 1,21-28

Bracia i Siostry w Chrystusie!

Bywają tacy nauczyciele czy pisarze, których przekaz od razu przyciąga naszą uwagę, nie pozwala się zatrzymać, wyklucza możliwość nudy. Mówiąc krótko – zdumiewa. Gdy wędrujemy dzisiaj razem ze św. Markiem do bożnicy w Kafarnaum, widzimy Jezusa, który przemawia do współbraci w wierze – żydów – wprowadzając nową jakość: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie (w. 22). Spróbujmy spojrzeć na Jezusa i wejść w Jego przekaz.

Rodzą się dwa pytania: czego naucza, czyli co mówi oraz jak wygląda? Odpowiedź na drugie pytanie nie nastręcza kłopotu, bo Chrystus jest ubrany w tałes czyli modlitewny szal z frędzlami na rogach, stoi na podwyższeniu wobec zgromadzonych poniżej mężczyzn i zgromadzonych na balkonie kobiet. Pytanie pierwsze zawiera klucz tajemnicy; co takiego przekazuje ludziom Jezus, że stają wsłuchani zapominając o całym świecie? Mówi im o tym świecie jako Bożym darze, przestrzeni miłości Ojca niebieskiego do ludzi; przedkłada słowo proroków jako opis szalonej i zazdrosnej troski Stwórcy o stworzenie, które obdarzył wolnością, a które się gubi czcząc doczesne sprawy. Wskazuje Jezus na Boga, który miłuje swój Naród tu i teraz, jak miłował od praojca Abrahama i prawodawcy Mojżesza. Przypomina Jezus o miłości Ojca niebieskiego tu i teraz, który sprawia, że słońce wschodzi i zachodzi, łąki zielenią się trawą dla owiec, a wody jeziora obfitują w ryby. Przywołuje Jezus znaki miłości Ojca, który chce nawrócenia dziecka, a nie potępienia wiecznego wskutek grzechu. Taka jest miłość Ojca, którą Chrystus przyszedł przypomnieć, a u kresu Swego życia potwierdzić najmocniej na krzyżu.

Żywa opowieść o Bogu miłości odbiega od schematycznego kazania o Bogu surowości. Być może niejeden uczony w Piśmie czuje się zawstydzony, inny zazdrosny, jeszcze inny zdenerwowany. Ale to nie oni są wrogami Chrystusowego nauczania: jednoznaczny wróg wrzaskiem przerywa przepowiadanie Nazarejczyka. Demon ustami zniewolonego człowieka wrzeszczy przeciw miłości i prawdzie. Charakterystyczne jest to, co jest treścią jego wycia: sprzeciw wobec Bożej woli – Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku ?(w. 24). Miłość bowiem polega na ludzkim „Chcę”, które odpowiada na Boże „Chcę”. Duch nieczysty należy do tych upadłych aniołów, które u początku dzieła stworzenia wypowiedziały Bogu „Nie chcę”. On nie wie czym jest miłość. On jest zniszczony lękiem, i jego istnienie polega na zarażaniu innych lękiem, odbieraniu wolności do życia zgodnego z Bożym „Chcę”. Dlatego, iż żyje w duchowym świecie bez miłości demon wszędzie dopatruje się zagrożenia i wojny – Przyszedłeś nas zgubić (w. 24 nn). Łudzi się światem odwróconych znaczeń jazgotliwie wypowiadając, iż Jezus jest świętym Bożym. Demon, który nie umie kochać uznaje świętość za zagrożenie. Tymczasem Jezus nie chce ujawniania Jego boskiej tożsamości. Kilkoma słowami otwiera i zamyka rozmowę z duchem nieczystym wypędzając go ze zniewolonego człowieka.

Jezus nie przyszedł nikogo zgubić, ale wszystkich ocalić. Tych, którzy pragną wolności prawdziwej, wyzwolenia od nieuporządkowanych przywiązań. Jezus miłuje tu i teraz, gdyż miłość Boża przebacza grzechy i przynosi pokój. Wiedział o tym, św. Jana Bosko, którego liturgiczne wspomnienie przeżywamy co roku dnia 31 stycznia. Ten włoski kapłan i znakomity wychowawca młodzieży lubił powtarzać:

Trzeba tak pracować, jakby się miało żyć wiecznie; tak żyć, jakby trzeba było umierać jutro”.

Warto dzisiaj pomyśleć, w których obszarach moich pragnień czy potrzeb brakuje jedności między Bożym i moim„Chcę”.

Dodaj komentarz