Dostatnio ubrany mężczyzna wpadł do fontanny. Podnosił się cały mokry i ciągle przewracał na śliskim podłożu. Tym bardziej nie mógł stamtąd wyjść. Ludzie wołali: – Pan da rękę! Panie, chwyć się pan mojej ręki! – Ale on nie chciał nikomu dać ręki. Wreszcie ktoś powiedział: – Panie, weź pan moją rękę! O dziwo, mężczyzna spojrzał i wyciągnął ramię. Zaraz znalazł się poza fontanną. W czym był problem? Wyciągnięty z fontanny bogaty pan przyzwyczaił się do brania, a nie do dawania.
+Veni Sancte Spiritus! 33 Nd zw A
Mt 25,14-30 15 listopada 2020
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Jeśli ktoś miałby mnie zapytać, jakimi dwoma czasownikami opisać dzisiejszą przypowieść ewangelijną powiem tak: trzymać i puścić. Ewangelia obrazuje Królestwo Boże jako przestrzeń zaufania i lęku. Ten ostatni jest skurczem ludzkich emocji, zaufanie zaś polega na otwarciu dłoni. Nim jednak rozważymy ten wątek, ustalmy sprawy finansowe. Nawet czterdzieści jeden kilogramów srebra mogła wynosić wartość jednego talentu. Ta największa grecka jednostka monetarna była równoważna sześciu tysiącom denarów. Ten zaś pieniądz – denar – był jednostką systemu rzymskiego, równoważną greckiej drachmie, a ważył prawie cztery gramy srebra. Wartość tej monety równała się dziennemu zarobkowi robotnika rolnego, czyli średnie dzienne utrzymanie.
Dwie postawy. Pierwsza nazywa się zaufanie. Jego znakiem jest przekazanie majątku. Z jednej strony pewien człowiek, zamężny właściciel talentów. Z drugiej, troje sług. Łączy ich relacja zaufania. Ręce bogatego właściciela talentów przekazują te wielkie jednostki monetarne, czyli potężne srebrne odważniki rękom trzech sług. Ręce dają, nie biorą. Właściciel talentów podzielił majątek nierówno, a kryterium są zdolności sług. Co wiemy? Pan zna swoje sługi. Orientuje się, kto jakimi charakteryzuje się cechami, co dokonał, w czym zawiódł, czego się można po nim spodziewać. Co jeszcze wiemy? Że pan pozostawia sługom wolność dysponowania jego majątkiem; dysponowania, a nie zdeponowania. Po to przecież podzielił ten majątek, aby słudzy nim pracowali, czyli żeby talenty pomnażały wartość majątku. Pana nie interesuje, w jaki sposób słudzy będą talenty inwestować, chodzi jednak o to, by talenty pozostały w obrocie handlowym. Dwóch ze sług pana odpowiedziało na jego zaufanie wedle swoich umiejętności i puścili talenty między ludzi, aby przynosiły zysk. Tak się stało. Talenty zysk pomnożyły dwukrotnie.
Druga postawa nazywa się lęk. Właściciel talentów powierzył jeden talent ostatniemu słudze. Ten go wziął i zakopał. Po powrocie oddał tyle, ile otrzymał. Lęk paraliżował go, by puścić tę wielką wartość monetarną w obieg. Zwróćmy uwagę, jak uzasadnia swoje zakopanie talentu; Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. (25) Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność! On znał swego pana – właściciela talentów. Widocznie miał wobec niego jakąś zadrę, żywił osobisty uraz, że zarzucał mu twardość. Do tego dołączyła się niechęć, by pan stał się bogatszy. Ale sługa uzasadnia to lękiem o rzekomo niegodziwe zyski! Niezależnie od tej pokrętnej motywacji należy zauważyć, iż sługa jest człowiekiem, który boi się puścić, udzielić, powierzyć obcym rękom wartość zdeponowanego mu talentu. On go zakopał, talent jest nadal pod kontrolą jego ręki. Nie powierzył go bankierom. Taki właśnie jest mechanizm lęku, zacieśnić swoje widzenie do perspektywy ręki ściskającej pieniądz.
Sługa w Piśmie Świętym rozumiany był jako niewolnik. Właściciel talentów podniósł swe sługi na poziom ludzi wolnych w decyzji, co zrobić z jego majątkiem. Niewolnikiem lęku był prorok Daniel, który potrafił lęk przezwyciężyć (por. Dn 10). Niewolnikiem miłości stał się sam Zbawiciel, który się uniżył i upokorzył, aby nas odkupić (por. Flp 2). Niewolnicą (Służebnicą) Pańską stała się Panna Maryja, która pokonała swój lęk zawierzeniem Archaniołowi (por. Łk 1). Gdy wokół nas tyle zamętu i lęku, uznajmy, że Królestwo Boże jest wśród nas wtedy, kiedy dajemy, a nie domagamy się, aby nam dano.