Długodystansowcy dobiegli do kresu. Święci ukończyli swój bieg miłości każdy w swoim czasie, narodzie, miejscu życia, sposobie przemieszczania się ku mecie. Peleton był i jest ciągle długi, nieskończenie wielki dla tych, którzy zdecydowali się na drogę ośmiu błogosławieństw.
+Veni Sancte Spiritus! Wszystkich Świętych 31 Nd zw
Mt 5,1-12a 1 listopada2020
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Janusz Kusociński, Irena Szewińska, Bronisław Malinowski. Trzy wspaniałe sylwetki sportowe naszych biegaczy. Olimpijczycy. Ludzie prawego sumienia, patrioci. Można jeszcze napisać wiele ciepłych słów. Oni dosłownie przebiegli tysiące kilometrów wysilając swe sprawne ciało i motywując nieustannie ducha wolą zwycięstwa. Dla pokonania własnych ograniczeń, zmęczenia, dla rozsławienia Polski w świecie. Ten bieg miał charakter zewnętrzny, fizyczny, przestrzenny.
Ewangelia dzisiejsza prowadzi nas na Górę Błogosławieństw, gdzie Zbawiciel mówi o biegu przez serce. Paradoks polega na tym, że im sprawniej biegniesz, tym bardziej kierujesz się ku wnętrzu swojego serca. Oczyszczasz się z iluzji, że zwycięstwo polega na medalu, oklaskach, fleszach aparatów. Dociera do ciebie ostatnia fraza dzisiejszych słów Najświętszego z Ludzi: „Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie”(12).
Kiedyś myślałem, że do tego biegu włącza się przez zanurzenie w wodzie chrztu świętego. Byłem przekonany, że to jest jak bilet, zaświadczenie zdolności do uczestnictwa, akces sportowy. Życie zweryfikowało moje przekonanie. Dotarło do mnie, iż do tego biegu wyrusza się dopiero w momencie, gdy świadomie przyjmie się do serca dar chrztu. Nie wystarczy nawet bierzmowanie, czyli sakrament darów Ducha Świętego. Nie wystarczy wiedza religijna. Także posiadanie wujka księdza albo cioci zakonnicy. Konieczne jest zaproszenie do swego życia Chrystusa Pana jako jedynego Pana i Zbawiciela i uznanie, że On stał się człowiekiem, a potem Ofiarą i Kapłanem, dla mnie.
Bieg ku mecie świętości dokonuje się w mocy Ducha Świętego. Choć biegniemy w ogromnej liczbie, wykrusza się nasz team. Każdy musi w sercu rozeznać drogę, bo nie biegniemy tłumem, ale indywidualnie. Niekiedy biegniemy w mniejszych wspólnotach jak małżeństwa, rodziny, wspólnoty modlitwy i formacji. Duch Święty uzdalnia nas do odczytywania kierunku biegu. On usprawnia nasze sumienie, które jest swoistym niebiańskim GPSem. Jeśli je wyłączysz, możesz się nagle kompletnie pogubić, choćbyś nawet biegł znacznie szybciej niż inni.
Jezus zobaczył tłumy. Wyszedł na górę, a za Nim apostołowie. Mówił do tłumów, ale formuje małą wspólnotę. Apostołom szczegółowo objaśnia, wielokrotnie tłumaczy, wychowuje, napomina i kształci na ścisłą kadrę w biegu świętości. Ona już tutaj się wykuwa, gdy z nią łączy się szczęście miłowania. Dlatego z drużyny dwunastu, po wydarzeniach paschalnych i napełnieniu Mocą z Wysoka Apostołowie uszczęśliwią duszę ewangelicznie:
Bez zasobów pieniędzy zasmakują szczęścia całkowitego powierzenia się Bogu dziedzicząc niebieskie łąki miłości.
Wobec cierpienia rozsmakują się płaczem współczucia, w Bogu wieczności znajdując ukojenie.
W braku ziemskiej popularności uradują się wiedząc, że ich chwała jest w ojcowskim domu.
Mimo niesprawiedliwości na ziemi odnajdą nasycenie w nadziei miłosiernego sądu Boskiego.
W uczynkach ofiary dla cierpiących odkryją rozkosz Bożego przebaczenia.
W pragnieniu dobra dla innych, nawet wrogów, odnajdą odbicie Boga w swoich duszach.
Gwałtowi przeciwstawiając prawdę i szukając jedności podpiszą się swym imieniem dzieci Bożych.
Przemocy ulegając w imię prawdy i wierności nabędą ojcowiznę niebieską.
Bieg ewangelicznych wyborów przez własne serce kończy się metą nieba. Łaska Ducha Świętego nadaje tempo. Gdy nas straszą czerwoną błyskawicą nie zapomnij wołać: Jezu, ufam Tobie!