Nigdy dotąd nie zrobiono fotografii Panu Bogu. Z różnych przyczyn jest to niewykonalne. Stwórcy nie da się uchwycić najsprawniejszym narzędziem technicznym wymyślonym przez stworzenie. Wszakże Bóg dał się zobaczyć i ciągle pozwala dostrzec siebie w świętych, którzy upodobnili się do Niego przez miłość.
+Veni Sancte Spiritus! 5 Niedziela Wielkanocna A 10 maja 2020
J 14,1-12
Nigdy dotąd nie zrobiono fotografii Panu Bogu. Z różnych przyczyn jest to niewykonalne. Stwórcy nie da się uchwycić najsprawniejszym narzędziem technicznym wymyślonym przez stworzenie. Wszakże Bóg dał się zobaczyć i ciągle pozwala dostrzec siebie w świętych, którzy upodobnili się do Niego przez miłość.
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Za osiem dni będziemy cieszyć się ze stulecia narodzin Karola Wojtyły, Świętego, który miłością zmienił nasz świat. Mogę mówić o sobie, ponieważ zawdzięczam mu odkrycie powołania do służebnego kapłaństwa. Każdy z was mógłby zapewne opowiedzieć o wpływie Jana Pawła II na swoje życie; jego mądrość, odwaga, wiara, nadzieja, miłość, jego sztuka przyjmowania cierpienia, ale także jego ojcowskie poczucie humoru mogłyby być tematem rekolekcji.
Tam, gdzie w domu rodzinnym jest miłość, tam jest pierwsze mieszkanie Boga. Kiedy 18 maja 1920 roku w niewielkim mieście u stóp Beskidu Małego narodził się chłopiec nikt pewnie nie myślał, że to dziecko stanie się Świętym, o którym dzisiaj mówią Jan Paweł II z przydomkiem Wielki. On sam od dzieciństwa widział Boga w kochającej mamie Emilii i miłującym ojcu o imieniu Karol. Rodzice byli fotografią Boga dla Karola. Gdy powstawały pojęcia Boga – Najczystszego Ducha, który jest niewidzialny to dziecko utożsamiało je z tymi, którzy mu o tym mówili, a przez prawość swego życia potwierdzali; Emilia gospodyni domowa, zajmowała się wychowaniem Karola i starszego brata Edmunda oraz budowaniem relacji z małżonkiem. Karol ojciec, był żołnierzem Wojska Polskiego. Ten zawodowy żołnierz, czyli człowiek stający na baczność przed dowódcą, był chrześcijaninem w nocy na kolanach modlącym się do Ducha Świętego. Miłość małżonków Emilii i Karola była dla młodego Karola światłem i czytelnym przekazem wiary w Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Dali mu świadectwo zgody, jedności, modlitwy. Prowadzili go do sakramentów świętych. Niestety, mama Emilia zmarła nie doczekawszy radości I Komunii świętej Karola. Brat Edmund pokazał mu piękno gór, w których Karol będzie nawiązywał znakomity kontakt z Bogiem. Ojciec Karol umożliwiał Karolowi juniorowi wszechstronny rozwój. Karol lubił czytać, uczyć się języków, a pracę umysłu równoważył radością grania w piłkę nożną z kolegami. Fascynował się też potęgą słowa czytając literaturę, niekiedy w językach obcych, pisał wiersze. Uwielbiał teatr wyznając moc słowa wypowiadanego. Strata matki i brata, zmarłego na szkarlatynę pogłębiły podejście Karola do życia wiecznego i świętości. W swoich rodzicach młody Wojtyła znalazł świadków Boga żywego. Czerpali z wiary i przekazali Karolowi świat ewangelicznych wartości. W miniony czwartek, w Wadowicach Abp Marek Jędraszewski rozpoczął proces kanonizacyjny Emilii i Karola Wojtyłów, obojga rodziców Świętego Papieża.
Jezus powiedział nam dziś w ewangelii: (2) W domu Ojca mego jest mieszkań wiele (…) Idę przecież przygotować wam miejsce. Dwanaście razy użyte zostało słowo Ojciec. Tak bardzo upodabnia się Syn do Ojca. Świętość nie spada z nieba, ale wynika z chodzenia po ziemi w miłości, a zaczyna się w domu rodzinnym. Święty Jan Paweł II wyrósł z pnia miłości małżeńskiej swych rodziców, zakorzenionej sakramentalnie w Chrystusie. Kiedyś miałem okazję słuchać osobiście Władysława Kluza OCD, który napisał książkę pt. Czas siewu o domu rodzinnym Karola Wojtyły. Posłał brudnopis Janowi Pawłowi do Rzymu z prośbą o naniesienie uwag. Po dwu tygodniach otrzymał zwrot. Papież napisał pewną uwagę, która utkwiła mi w pamięci. Ojciec Kluz napisał nieco słodziuchno, że mamusia Emila małego Lolusia brała na rączki, przygotowywała mu posiłki, pieściła, chodziła z nim na zabawy, spacery, śpiewała, robiła ciasta itp. Papież to skreślił i skorygował pisząc moja mama była zapracowaną kobietą, która opiekowała się nie tylko mną.
Dziękujmy, iż tak jak w miłości rodziców Karol odnalazł miłość Bożą, tak my odnaleźliśmy ją w Karolu. Dziękujmy Bogu, że święci są fotografią Pana Boga w naszej rzeczywistości. Warto pomyśleć co ja mogę zrobić, aby ludzie bardziej dostrzegli we mnie Bożą miłość?