Na zdjęciu uśmiechnięty czterolatek. Z powodu choroby nie poszedł do przedszkola. Wyznał swej mamie, że cały dzień będzie z nią tulał i pieszczał, a jutro też będzie chory i też będzie tulał i pieszczał, dużo, dużo, dużo… Takie słowa są wolne od kłamstwa. Poruszają nas swoją prostotą. Bardzo ich potrzebujemy.
+Veni Sancte Spiritus! 3 nd Wielkiego Postu rok A
J 4,5-42 15 marca 2020
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Wszyscy dzielimy te same pragnienia. Specjaliści od ludzkiej psychiki mówią, że każdy z nas ma takie cztery fundamentalne potrzeby ludzkie: akceptacji, bezpieczeństwa, przynależności i kontaktu. Współdzielił je z nami Ten, który jest przedwiecznym Bogiem, a w historii zbawienia stał się prawdziwym człowiekiem. Jezus potrzebował akceptacji, czyli przyjęcia i uznania; otrzymał spełnienie tej potrzeby już w zaraniu ziemskiego życia, w chwili poczęcia w łonie Swej Matki. Potem sycił tę potrzebę jeszcze jako Niemowlę, gdy duchowy ojciec, Józef uwierzył Maryi, Małżonce w poczęcie z Ducha Świętego i wziął Ją do siebie. To w ucieczce do Egiptu, a następnie w domu nazaretańskim miał maleńki Jezus zapewnione bezpieczeństwo przy czujnym Sercu Niepokalanej, przy bacznych oczach a silnych dłoniach Józefa, Jej Małżonka. Nie znamy trzydziestu lat życia ukrytego naszego Zbawcy. Wiele wskazuje, że potrzebę przynależności realizował poznając historię Narodu Wybranego, opowieści o rodach swoich Rodziców, szlaki zielonej Galilei, co sobotnią drogę do synagogi. To byli Jego bliscy, Ojczyzna, ziemia i język. Po ludzku, On był stąd. Wreszcie potrzeba kontaktu rozwijała duszę Jezusa, gdy od chwili poczęcia rozmawiała z Nim Matka, gdy Józef brał Go na ręce i z czułością patrzył w maleńką Twarz Wcielonego Boga. Takie dwustronne emocjonalne zaangażowanie pomogło Jezusowi w harmonijny i właściwy sposób stać się dzieckiem, młodzieńcem, mężczyzną.
Wszyscy jesteśmy jak Samarytanka u źródła Jakuba. Pragniemy. Codziennie. Powtarzalnie. Odnawialnie. Zapewne żywimy wielorakie pragnienie. Za czym?
Choćbyśmy wypierali ze względu na swój wiek i doświadczenie, i że ogólnie to nam nie wypada, jest w nas pragnienie przytulenia i usłyszenia od kogoś Kocham cię. Wiek, wykształcenie, płeć, stan społeczny, stan majątkowy nic tu nie znaczą. Dlaczego?
Bo jesteśmy dziećmi. Pojawiliśmy się na tym świecie i jesteśmy tu przechodniami. Kiedyś nasza wędrówka się skończy. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy przepływający przez nas czas zmienił nam ciało, nie dostrzegliśmy, jak strumień tysięcy informacji codziennie opływający nasz mózg przeformatował nam odczucia i sprawił, że żyjemy tak bardzo wirtualnie, a tak mało realnie. Tymczasem dziecko w nas mówi codziennie Pragnę. Jak Jezus, który prawdziwie łaknął wody w skwarze południa. A równocześnie czytał w sercu Samarytanki, jak bardzo łaknie miłości, szczerej i delikatnej bliskości. Od dawna nauczyła się pozorować twardą kobietę, która nosi wiadra wody, uśmiecha się wyprzedzająco, aby nie budzić podejrzeń, że w głębi jest samotna i czuje się odrzucona. Przytulała się do wielu mężczyzn, nigdy nie osiągnęła pokoju serca. Teraz słyszy od Mężczyzny, że pragnienie na życie wieczne może dać jej tylko Woda żywa, czyli Dawca miłości, Duch życia, Duch światła, Duch prawdy, Duch przebaczenia. Samarytanka słyszy od siedzącego przy studni Żyda, że prawdziwym czcicielem Boga jest ten, kto czci Go w Duchu i prawdzie (w. 25). Spotkanie z Bogiem dokonuje się wewnątrz człowieka. Tylko tam na ołtarzu serca możemy otrzymać pokój od Ducha Świętego, gdy składamy w ofierze swój dziecięcy lęk, pragnienie sensu życia, pragnienie bycia kochanym na wieczność.
Dzisiejszy głód Komunii eucharystycznej możemy nasycić Komunią duchową. Dzisiaj bardziej niż dotąd spotkanie przy studni Jakuba możesz przeżyć w twoim domu. Bóg już tam jest.
A ty?