Złączone ze sobą dwie wielkie litery M. Jedna ustawiona pionowo, druga poziomo. Maria i Marta. Takim monogramem posługiwała się św. Jadwiga Królowa; wymalowano go w komnacie na zamku wawelskim; kilkakrotnie znalazł się ten monogram na kartach „Psałterza Floriańskiego”, sporządzonego na zlecenie Świętej Królowej. Czterokrotnie umieszczono monogram M i M na pucharze podarowanym przez Jadwigę dla praskiej katedry św. Wacława. Maria i Marta, czyli harmonia modlitwy i działania.
+Veni Sancte Spiritus! 16 nd zw 21 lipca 2019
Łk 10, 38-42
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Słowo Boże przynosi dzisiaj przynajmniej dwa ważne wakacyjne tematy. Pierwszym jest gościnność, drugim równowaga modlitwy i pracy. Dlaczego tak? Pewnie dlatego, że czas wakacyjny sprzyja bardziej niż inne okresy roku kalendarzowego na przemieszczanie się do rodziny, przyjaciół, znajomych, albo w nieznane strony, aby się spotkać lub aby odpocząć. Wątek gościnności przeplata dziś czytania Starego i Nowego Testamentu.
Bóg odwiedził Abrahama i Sarę. Przyszedł do nich w całej okazałości swojej Tajemnicy jako Trzech Wędrowców. W najgorętszej porze dnia. Wtedy, gdy odpoczynek najbardziej upragniony. Cień i chłód dębów Mamre. Ciało tęskni do takiego miejsca, które chroni przed palącymi promieniami słońca i duchotą rozgrzanych skał. Niezwykłe jest to wyjście Abrahama. Widzi Trzech a mówi do Jednego: „O Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi” a zaraz potem „raczcie obmyć sobie nogi (…) odpocznijcie pod drzewami”(Rdz 18, 3). Te słowa Abrahama są jednym z pierwszym biblijnych objawień Troistego Boga, który jest Jeden. Abraham służy Bogu w Trójcy Osób. Abraham wyraża najbardziej podstawową formę szacunku – pomoc w zmęczeniu drogi. Ugościł szczerym zaproszeniem i darem materialnym: cieniem, twarogiem, mlekiem, podpłomykiem, gorącą pieczenią z tłustego i pięknego cielęcia. Ugościł wędrowców, a okazało się, że Boga samego przyjął. Uszanowany Bóg w Trójcy obdarzył go obietnicą poczęcia syna. Za rok Sara urodzi Izaaka. Kto szczerze i hojnie otwiera drzwi swego domu dla gości, może oczekiwać, że Boże błogosławieństwo przerośnie jego oczekiwania.
Do domu Marty i jej siostry Marii przyszedł Jezus. Gospodyni przyjmuje Go z obfitością materialnego daru. Pewnie jest trochę spłoszona, że nie wszystkie pajęczyny ściągnięte miotłą, że obrus ma niewielką plamę, że nie ma najbardziej świeżego koziego mleka… Intensywnie gotuje, kosztuje, ukradkiem rzuca okiem na Jezusa. Przed nim siedzi Maria. Oko Marii tężeje zazdrością i gniewem: Jak ona mogła, tak sobie usiąść i gapić się na Jezusa?! A On?! Dobre sobie, czy On nie widzi jak Marta się stara, a jej siostra tak bezceremonialnie i leniwe siedzi i słucha?! Gdzie tu sprawiedliwość?! Chrystus słyszy głos nagany pod swoim adresem: Panie, czy ci to obojętne,że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Zarzucić Jezusowi obojętność to naprawdę duży nietakt. Emocje Marty wyprzedziły jej rozum. Zbawiciel mówi jej, że działanie nie jest ważniejsze niż spotkanie. Jest ważne, ale nie ważniejsze. Można się przecież najeść i objeść, a nie spotkać. Jezus chce, by przez nasze oczy, uszy, bliskość spotkały się serca, a nie żołądki. Jezus chce spotkać się z sercem człowieka, nie jego żołądkiem. Modlitwa polega na spotkaniu, na słuchaniu, na miłującej obecności. Nie potrzeba wiele. Nie trzeba zdawać relacji z wykonanych zadań i prac.
Pomyślmy o naszej gościnności. Czy jest szczera i hojna jak u Abrahama?
Postawmy sobie pytanie o naszą relację z Jezusem. Czy więcej w niej słuchania i spotkania w ciszy modlitwy czy więcej gromadzenia uczynków, co niekiedy może przeobrazić się w pogoń za dobroczynnością?
M i M. Maria i Marta. Równowaga modlitwy i działania jest drogą naśladowcy Jezusa.