Mówią mądrzy ludzie, że tygodniowo potrzebujemy około sto pięćdziesiąt godzin czynnego ruchu, aby nasze ciało zachowało sprawność i odporność na choroby układu krążenia oraz nowotwory.
Aktywność fizyczna rąk i nóg człowieka tak często przegrywa z aktywnością języka i głowy.
+Veni Sancte Spiritus! 14 nd zw 7 lipca 2019
Łk 10, 1-12.17-20
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Jeśli dzisiaj w ewangelii Chrystus Pan wysyła siedemdziesięciu dwóch uczniów do ludzi to bynajmniej nie z zatroskania o ich stan fizyczny. Oni byli mocni i zdrowi. Uczniowie idą po dwóch posłani przez Jezusa w celu spotkania różnych ludzi. Mają we dwóch wspierać i uzupełniać siebie w drodze i podejmowanych rozmowach. Zauważmy, że Jezus nie podaje instrukcji jak uczniowie mają z ludźmi rozmawiać, lecz o czym prowadzić rozmowę. Nie jest to instruktaż manipulacji, ale pewnej ascezy w dbaniu o wierność misji. Zbawiciel nie jest emocjonalnym sztukmistrzem, który przyucza do swoistego aktorstwa: Powiedźcie tak, uśmiechnijcie się, popatrzcie znacząco, nie uciekajcie od spojrzenia prosto w oczy, wytrzymajcie spojrzenia niechętne. Nic z tych rzeczy! Jezus nie wysyła wywiadu niebiańskiego, aby zniewolić, ale wysyła nawróconych, by głosili pokój od Boga.
Słowa Pokój wam są jedyną treścią, jaką Jezus zaleca głosić. W zasadzie dalszy ciąg rozmowy uczniów z ludźmi będzie powierzony działaniu Ducha Świętego, by rozmowa niosła pokój, uspokajała, budziła poczucie bezpieczeństwa, utwierdzała w prawdzie, czasem niepokoiła refleksją nad własną grzesznością. To nie mają być ciepłe rozmowy o niczym albo plotkowanie o Chrystusie lub kolegach z grona apostolskiego. Rozmowa ma być dzieleniem się sensem życia dziecka Bożego, czyli tego, że uczniowie dzięki spotkaniu żywego Chrystusa doświadczyli miłości Boga. Znakiem prawdziwości tych słów ma być charyzmat uzdrawiania i wypędzenia złych duchów. Nikt bowiem kto jest chory a zostanie uzdrowiony nie będzie miał wątpliwości, że uzdrowicielowi można zaufać. Uzdrowiciel, który wypędza złe duchy nie może być siedzibą złego ducha. Wędrówka apostołów zaczyna się poprzez wysiłek ich nóg, a dopełnia przez wysiłek ich serca, oddanego w posługę Duchowi Świętemu.
Miłość pokonuje przestrzenie, przepastne obszary, aby się wyrazić. Australia jest krajem tak bezkresnym, że nadano jej miano kontynentu. Aborygeni są pramieszkańcami tej ogromnej wyspy, ludźmi żyjącymi zgodnie z rytmem swego pasterskiego i rolniczego przywiązania do przyrody. Niedawno widziałem pewne zdjęcie ukazujące ubranego etnicznie, pomalowanego na biało starszego Aborygena. Obok niego piękna śniada uśmiechnięta dziewczyna. Okazało się, że on jest jej dziadkiem i przebył 3000 km (trzy tysiące), aby uczestniczyć w uroczystości zakończenia szkoły przez wnuczkę. Ile radości przyniósł jej samą swoją obecnością! Jaka to dla niej musiała być afirmacja, że mój dziadek tak bardzo mnie kocha i jest ze mnie dumny. Jakże to mogło podnieść w niej poczucie własnej wartości i pokoju, że jest dla kogoś tak istotna!
Spotkanie, gdy człowiek musi pokonać dla innego wiele kilometrów może być znakiem miłości. Dosłownie przynosi pokój, gdy dla kogoś kończy się zagrożenie życia, gdy wraca z wojny. Znów odniosę się do innego wymownego zdjęcia: ojciec i syn w objęciach, obaj milczą, wzruszeni. Syn w wojskowym mundurze. Właśnie wrócił z wojny. Cały. Ustrzeżony od kuli wroga. Dla niego wojna już skończona. Może dla niejednego z jego kolegów nastał pokój wieczny; dla niego trwa pokój życia, pokój serca, wyrażony bezpiecznym wtuleniem w ramiona swego ojca.
Jesteśmy posłani w mocy Ducha Świętego, aby nieść pokój ludziom. Nie bójmy się iść i spotkać. Wyruszajmy w imię Jezusa.