Dziesięć młodych matek zapytano, co robią w wolnym czasie. Osiem nie zrozumiało pytania, dwie zasnęły w trakcie odpowiedzi. Gdy dzisiaj, w Dniu Matki słuchamy słów Jezusa o miłości nie sposób nie skojarzyć jej z matką, która pomoże, nawet gdy nie ma jak; nakarmi nawet, gdy nie ma za co; kocha bez względu.
+Veni Sancte Spiritus! 6 nd wielkanocna 26 maja 2019
J 14, 23 -29
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Ewangelia św. Jana prowadzi nas do źródła wszelkiego dobra: miłości Bożej. Nauka o tej wartości nad wartościami obrazuje cała Trójcę Świętą. Istniała przed stworzeniem świata i istnieć będzie bez kresu. Ona nie jest statyczna, teoretyczna, zapisana w uczonej książce i odłożona na półkę na dębowym regale. Ona jest żywa i stwórcza. Istnieje bowiem od wieków, z niej wzięło się wszelkie stworzenie. Jak przedwiecznie istnieje Ojciec, który przedwiecznie miłuje Syna, a Duch Święty Pocieszyciel przedwiecznie jest posyłany w imieniu Jezusa, tak miłości doświadczają ludzie, których On wszystkiego nauczy.
Tam, gdzie miłość Boża, tam pokój. Z miłości nie może powstać niepokój. Dlatego pokój, który daje nam Chrystus jest całkiem inny niż ten, który daje świat. Stworzenie zepsute grzechem usiłuje znaleźć antidotum na cierpienie i bezsens życia. Głód nie zostaje zaspokojony. Dzieje się tak, bo człowiek szuka swego, zagarnia dla siebie, usiłuje nasycić swoje głody akceptacji i bezpieczeństwa tworząc sobie fuzję przyjemności przez alkohol, rozwiązłość seksualną, narkotyk, szybkie i mocne wrażenia. Serce nadal się lęka, a nawet trwoży. Niepokój pochodzi z nienasycenia, bowiem stworzenie nie jest w stanie nasycić swoich pragnień. One są nieskończone, bo w Bogu mają swój początek. Tylko pokój Chrystusa nasyca, gdyż ma swoje pochodzenie w miłości Bożej.
Jezus jest miłością Ojca, która nam się udziela w posłanym do nas Duchu Świętym. To pewne, jak słońce, które ogrzewa świat mimo że nad nami ołowiane chmury wylewające deszcze. Podtopienia domów, wylewanie strumieni przynosi grozę, smutek i ból, ale nie zmieni faktu, że kiedyś chmury się rozejdą, a słońce na nowo dotknie trawy. Miłości Ojca, Syna i Ducha Świętego nie zatrzyma żadna nawałnica ludzkiego buntu, manifestującego się wypominaniem Bogu, że nie pasuje do dzisiejszych czasów, że jest nieżyciowy, a nawet że Go nie ma.
Gdy zmęczenie albo przykre wydarzenie dotyka nas przywołujemy miłość matki. To ona jest przecież pierwszym doświadczeniem miłości Bożej. Bardzo mile nastroiła nas wiadomość, że w Krakowie w poniedziałek 20 maja br. urodziły się sześcioraczki: 4 dziewczynki i 2 chłopców. Wprawdzie są wcześniakami, ale wszystkie żyją i są zdrowe. Tak ważne, aby otoczyć modlitwą i konkretną pomocą rodziców, którym przyjdzie zdawać sześciokrotny egzamin z miłości. Ich rodzicielska praca, a szczególnie wysiłek mamy jest najważniejsza na świecie. Jak w pewnym wyznaniu, które znalazłem i pragnę przytoczyć:
Jestem mamą. To sprawia, że jestem zarówno budzikiem, kucharką, sprzątaczką, kelnerką, lekarzem, nianią, pielęgniarką, stróżem, fotografem, doradcą, szoferem, studentką, organizatorką przyjęć, osobistym asystentem, księgową, pocieszycielką. Nigdy nie mam urlopu, wolnych dni ani płacone, kiedy jestem chora. Pracuję dzień i noc. Jestem na dyżurze całą dobę do końca mojego życia. Dzięki temu wiem, że nie istnieje bardziej odpowiedzialne i satysfakcjonujące zajęcie niż wychowanie własnego dziecka na dobrego człowieka.
Kochane Mamy! Dziękujemy, że udzieliłyście nam miłości Boga.