+Veni Sancte Spiritus!
Mk 16,15-20 13maja 2018
Kilkaset lat przed Chrystusem w południowej Italii istniała sekta, której wierzyła w nieśmiertelność duszy; swoich zmarłych członków grzebała zaopatrując każdego w złotą blaszkę z krótkim napisem: „I ja także jestem boskiego pochodzenia”. Było to wyznanie wiary w życie wieczne, które zmarły prowadzi, ale także niejako paszport do życia po śmierci. Tęsknota życia wiecznego i szczęśliwego jest obecna w każdym człowieku i wszystkich ludach. Uczniowie Chrystusa życie wieczne, życie szczęśliwe z Bogiem nazywają niebem.
Bracia i Siostry w Chrystusie!
Góra Oliwna gościła już Chrystusa, w tym swoim zakątku, który nazywał się ogród Getsemani. Jedynymi śladami po modlitwie Chrystusa mogły być wówczas Jego łzy czy krople krwawego potu. Tym razem, w dniu Wniebowstąpienia nie pozostaną po Nim ślady na Górze Oliwnej. Urwą się nagle, bo On z niej wstąpi do nieba. Jedynymi śladami po Jezusie pozostaną napełnione pokojem i radosne twarze Apostołów.
Pożegnania zwykle bywają trudne, zwłaszcza gdy odchodzi ktoś, kogo kochamy. Tymczasem na twarzach uczniów nie ma smutku ani żalu. Ich oblicza są spokojne. Wiedzą, że Jezus, choć wstępuje do Ojca, jednocześnie pozostaje obecny ze swoim Kościołem. Oni to wiedzą, bo widzą Jezusa, a doświadczenie Jego miłości stanowi dla nich gwarancję, że tak będzie w przyszłości. Chrystus Pan pozostanie z nimi i udzieli im Mocy z wysoka, Ducha Prawdy, który udzieli im potrzebnej łaski.
Tamtego dnia było im dobrze razem, mimo że na miejscu najtrudniejszej modlitwy w życiu Jezusa na Górze Oliwnej. Gdy o ogrodzie Oliwnym modlił się, nastrój był zupełnie inny. Teraz na Górze Oliwnej Chrystus fizycznie oddala się od Apostołów jako Pan życia. Wtedy Chrystus cierpiał i przygotowywał się do śmierci na krzyżu, teraz okazał swoją chwałę jako Bóg. Na miejscu Wniebowstąpienia w 378 r. wybudowano kościół z otwartym dachem, aby upamiętnić unoszenie się Chrystusa do nieba. W 1530 r. kościół ten został zamieniony na meczet muzułmański i taki stan utrzymuje się do dnia dzisiejszego. Mahometanie jednak pozwalają katolikom w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego na odprawienie tam Eucharystii.
Powstaje w nas pytanie: dlaczego Jezus wstąpił do nieba? Czy nie lepiej było zostać z Apostołami, doglądać jak działają, jak się tworzą pierwsze Kościoły?
Może się rodzić w nas złudzenie, że Chrystus nie chciał się już męczyć ciągłym tłumaczeniem spraw dla niego oczywistych, że Bóg Ojciec jest miłością, która w Nim się udzieliła, że nie chciał już szukać nowych uczniów On sam, że nie chciał ciągle sam uzdrawiać, wskrzeszać, rozmnażać chleb czy wypędzać złe duchy. Nie. Na pewno nie zmęczenie czy znudzenie motywowało Jezusa do powrotu do nieba. On tam powędrował, aby przetrzeć szlak, sam powiedział idę przecież przygotować wam miejsce (J 14,2).
Gdzie jest niebo?
Mówiąc najprościej, tam gdzie Chrystus. Zatem nie jest to przestrzeń, a stan. Kto kocha Chrystusa i zaprasza Go do swego wnętrza, ten może mieć niebo w sobie. Budowanie relacji z Jezusem jest drogą do nieba. Mam świadomość, że posługuję się pewnymi skrótami. Wszakże niebo jest relacją miłości człowieka i Boga. Niebo jest obecnością Boga w człowieku. Popatrzmy na twarze świętych. W ich oczach jest niebo, bowiem w ich sercu mieszka Bóg. Zadomowił się Bóg. Jestem przekonany, że w oczach wielu ludzi obok nas możemy zobaczyć niebo, bo ich Panem jest Chrystus. Jego obecność przemienia serce. Jego obecność uzdalnia do miłości, nawet wbrew logice. Jak w życiu znanego australijskiego chrześcijanina Nicka Vujcica, nieraz już przeze mnie przywoływanego w przykładach, który urodził się bez rąk i nóg. Nick mąż i ojciec kilkorga dzieci powiedział: „Nie jestem w stanie trzymać mej żony za rękę, ale gdy nadejdzie pora, jestem w stanie wspierać jej serce”.
Gdzie szukam nieba?